środa, 12 grudnia 2012

EPILOG

*4 lata później*
Podobno każdy ma gdzieś tam na świecie swoją drugą połówkę. W moim serce od zawsze byłeś i już na zawsze będziesz nią ty. Pomimo tego, że mnie tak cholernie zraniłeś, ja wciąż nie mogę przestać cię kochać. Może dlatego, że nie zapomina się miłości swojego życia, z którą wiąże się najwspanialsze wspomnienia? A może dlatego, że zostawiłeś mi w prezencie dwie osoby, które od czterech lat dzień w dzień mi o tobie przypominają? Tak! Zdecydowanie są to te oba powody..
Jeszcze dzisiaj rano sądziłam, że ten dzień będzie taki sam, jak pozostałe. Zaraz po pracy pojechałam odebrać Salmę i Javadda z przedszkola. Gdy oni się ubierali, ja czekając na nich usiadłam na ławce obok i zaczęłam rozglądać się dookoła. Wtedy zauważyłam ciebie.
Stałeś jakieś pięć metrów przede mną i trzymałeś za rękę małego chłopca. Nie za bardzo rozumiejąc co się dzieje, co chwila przenosiłeś wzrok to na mnie, to na maluchy. Gdy zobaczyłam cię po raz pierwszy po tylu latach, momentalnie poczułam, jak w moich oczach gromadzi się wodospad łez. Dodatkowym ciosem było dla mnie to, że trzymałeś za rękę tego chłopca, który jak się domyślam był twoim synem. Skoro ułożyłeś sobie z kimś innym szczęśliwe życie, to nie zamierzałam ci tego niszczyć. Przecież każdy ma prawo być szczęśliwy, czyż nie? Szkoda tylko, że moja szansa na szczęście już dawno przepadła...
Na pewno domyśliłeś się, że to twoje dzieci. W końcu byliście do siebie podobni jak dwie krople wody.
Czując, że dłużej nie wytrzymam twojej obecności, złapałam ich za oboje ręce i pośpiesznie opuściłam z nimi budynek przedszkola. Gdy byłyśmy już blisko samochodu zauważyłam, że szybko wybiegłeś z budynku i od razu skierowałeś się w naszą stronę. Ucieczka wydała mi się w tamtej chwili bezsensowna, bo wiedziałam, że i tak byś nas dogonił.
Po chwili poczułam na swoich nadgarstkach twój uścisk i unoszący się w powietrzu charakterystyczny zapach perfum, za którym tak bardzo tęskniłam.
Zaraz usłyszałam ten głos, który od zawsze przyprawiał mnie o palpitacje serca.
-Możemy porozmawiać?
-Nie! Lepiej zajmij się swoim synem-warknęłam, po czym wyrwałam jego rękę z uścisku i z powrotem chwytając ich małe rączki skierowałam się w stronę samochodu.
-Co?! Nie! To nie tak!-tłumaczył się, próbując za mną nadążyć-Tommy to syn Louisa. Ja go miałem odebrać, bo Lou coś wypadło. Posłuchaj mnie!-krzyknął i zatrzymał się, szarpiąc mnie za rękę-Wiem, że cię skrzywdziłem, ale wierz mi, że niczego nie żałuje bardziej, niż tego, że o ciebie nie walczyłem. Przez te wszystkie lata nie potrafiłem się z nikim związać, bo kocham ciebie i to się nigdy nie zmieni. Proszę, wybacz mi-w tym momencie już klęczał przede mną i patrzył się na mnie błagalnym wzrokiem.
-A co z Perrie?-spytałam sarkastycznie.
-Te zdjęcia były stare. Zrobione jeszcze zanim do siebie wróciliśmy.
-Wstań-powiedziałam, a gdy już to zrobił przyciągnęłam go do siebie i namiętnie pocałowałam.
-Ostatnia szansa-wyszeptałam między pocałunkami.
Zayn tylko szeroko się uśmiechnął i mocno przytulił do siebie mnie i dzieciaki.
-Kocham was-wyszeptał.
*dwa lata później*
Dzisiaj jest 23 grudnia. Dzień przed Wigilią. Ciekawi Was pewnie, jak to wszystko się dalej potoczyło...
Otóż siedzę właśnie w salonie przed kominkiem trzymając na rękach naszego rocznego synka. Jednocześnie przyglądam się mulatowi, który gania po całym domu za bliźniakami. Na samą myśl o Maliku mój wzrok powędrował na złotą obrączkę na prawej dłoni.
Jeszcze kilka lat temu nie pomyślałabym, że ta historia tak się skończy. Byłam pewna, że najrozsądniejszym wyjściem będzie po prostu zapomnieć. Do tej pory nie wiem, jak mogłam się tak cholernie mylić. Zayn jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu i wcale nie żałuję, że dałam mu drugą szansę. 



Wiem, że może mnie za to zabijecie, ale ten rozdział był już ostatni :c
No więc...
Jeżeli chodzi o to, czemu kończę, to powód jest prosty. To był mój pierwszy blog i zdaję sobie sprawę z tego, że był beznadziejny, więc po prostu nie widzę sensu dalej tego ciągnąć :(
Poza tym mam ostatnio mało czasu, a zamierzam bardziej skupić się na moim drugim blogu, którego prowadzę z przyjaciółką c:
I mam jedną wielką prośbę:
JEŻELI PRZECZYTAŁEŚ-SKOMENTUJ
NIE WAŻNE, CZY WEJDZIESZ TU ZA MIESIĄC, CZY ZA PÓŁ ROKU...CHCE PO PROSTU WIEDZIEĆ, CZY KTOKOLWIEK DOCENIŁ MOJĄ PRACĘ :)
+pod tym postem możecie zostawiać adresy swoich blogów, obiecuje, że na wszystkie zajrzę :D
I przede wszystkim: BAAARDZO dziękuję wszystkim, którzy czytali (ponad 2400 wyświetleń) komentowali (jak na razie równo 100 komentarzy), obserwowali (14 obserwatorów) MASSIVE THANK YOU <3
LOVE YOU ALL i do zobaczenia na moim drugim blogu :D http://hate-your-perfection.blogspot.com/

czwartek, 6 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 14

Czasami fajnie jest cofnąć się w czasie. Przypomnieć sobie z powrotem całe dzieciństwo. Zwiedzać dawne sekretne miejsca i odkrywać cały ten magiczny świat na nowo. Jednak w moim przypadku nie jest to tak kolorowe, jak może się niektórym wydawać.
Jestem już od miesiąca w Bradford i przyznaję szczerze, że myliłam się uważając, iż zapomnę tutaj o Zaynie. Wręcz przeciwnie. Wszystko powróciło, sprawiając mi tym samym jeszcze większy ból. Jakby tęsknota za ukochanym nie była dla mnie wystarczającym cierpieniem.
Nie mam ochoty nawet wychodzić z domu. Wszystko wiąże ze sobą jakieś wspaniałe wspomnienia, które doprowadzają mnie do kolejnego potoku łez spływających po moich policzkach.
Na początku rozłąka wydała mi się prosta i banalna, jednak z czasem okazała się być totalną udręką, z którą już dawno przestałam sobie radzić.
Siedziałam właśnie na parapecie okna, w ręku trzymając kubek z gorącym kakao. Jednocześnie przyglądałam się dzieciom sąsiadów, które bawiły się w śniegu robiąc tak zwane "aniołki", albo lepiąc bałwana z marchewką zamiast nosa, kasztanami mającymi na celu naśladowanie guzików płaszcza i gałązkami drzew powpinanymi w miejsce rąk. Odruchowo przyłożyłam sobie dłoń do brzucha. Nie był jeszcze zaokrąglony, ale cieszyła mnie sama świadomość, że noszę w sobie nowe życie. Momentalnie jednak zmizerniałam, gdy uświadomiłam sobie, że to dziecko nigdy nie będzie miało w pełni szczęśliwego dzieciństwa, ponieważ zawsze będzie mu czegoś brakować. Właściwie, to kogoś. A mianowicie ojca. Ja osobiście nie mogę wyobrazić sobie, jak wyglądało by moje życie bez taty.
Mam wyrzuty sumienia, że krzywdzę dziecko, zabierając mu ojca. Jednak z drugiej strony jego "tatuś" powiedział, że na razie nie chce mieć dziecka, więc po co mam mu zawracać tym głowę. Najbardziej szkoda mi tylko tego malucha. Przecież w końcu kiedyś będzie musiał się dowiedzieć, kim jest jego ojciec. A jestem  pewna, że ulubionym zajęciem nie będzie wtedy czytanie najnowszych nagłówków gazet o treści "Zayn Malik przyłapany na randce z supermodelką! Kolejny romans, czy coś poważniejszego?".
W trakcie tych rozmyślań uświadomiłam sobie, że od czasu naszego "zerwania" nie wiem, co dzieje się z moim byłym. Co prawda rozmawiam z Alex po kilka godzin dziennie, ale za każdym razem staram się unikać tematu Zayna. W trakcie rozmów o nim ograniczam się tylko do dwóch podstawowych pytań. "Czy żyje?" i "czy nic mu nie jest?".
Odstawiłam kubek na biurko stojące obok okna i wzięłam do ręki laptopa. Pierwsze, co zrobiłam, to na jednej ze stron plotkarskich wpisałam w wyszukiwarce "Zayn Malik". Wyskoczyło mi kilka tysięcy artykułów, jednak mnie interesowały tylko te najnowsze. Moją uwagę przykuł jeden z nich.
"Zayn Malik i Perrie Edwards"
"Czy kolejny przystojniak z One Direction nie jest już do wzięcia? Wszystko wskazuje na to, że tak. Piosenkarz ostatnio coraz częściej widywany jest w towarzystwie wokalistki brytyjskiego zespołu Little Mix. Perrie Edwards."
Czułam, że zaraz nie wytrzymam, więc po prostu szybko przeleciałam wzrokiem po artykule, chcąc wyłapać najważniejsze informacje.
"Artysta ostatnio w jednym z wywiadów potwierdził te informacje:
-Tak. Jesteśmy parą. Spotykamy się od dwóch tygodni."
Aha. Fajnie. Od dwóch tygodni są parą, a artykuł jest sprzed tygodnia. Czyli wystarczył mu zaledwie tydzień na otrząśnięcie się po zerwaniu i znalezienie sobie nowej dziewczyny. Po co w takim razie co chwilę powtarzał, że mnie kocha i jestem dla niego najważniejsza? Po co ta całą szopka?
Obok było dołączone wspólne zdjęcie tej słodkiej parki. Ze złości z całej siły zatrzasnęłam ekran laptopa i rzuciłam się na łózko, wypłakując łzy w poduszkę i starając się zapomnieć o tym całym pierdolonym świecie.

Wiem, że nie było 20, ale w prezencie na mikołajki napisałam kolejny rozdział :D
Następny pojawi się, jak zobaczę pod tym postem 15 komentarzy c:
EDIT: zapraszam na bloga, którego prowadzę razem z przyjaciółką :> 2 komentarze i jutro pojawi się pierwszy rozdział :D http://hate-your-perfection.blogspot.com/

wtorek, 4 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 13

*2 miesięce później*
Już od kilku godzin chodzę z Alex po tej przeklętej galerii handlowej. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Alexis przymierza wszystko, co tylko napotka, ale nic nie kupuje. Tłumaczy się przy tym, że ''ma już coś podobnego''. I zawsze kończy się tak samo. A mianowicie wychodzimy ze sklepu z pustymi rękoma i wchodzimy do następnego, w którym czeka na mnie kolejne pół godziny udręki wśród ogromnych stert ubrań i wieszaków. Nie miałam za bardzo ochoty na zakupy, ale stwierdziłam, że to będzie idealna okazja, żeby pogadać z Alex szczerze. Tak, jak kiedyś.
Ostatnio się od siebie trochę oddaliłyśmy. Obie miałyśmy na głowie szkołę, a po zajęciach każda z nas starała się spędzać jak najwięcej czasu ze swoim chłopakiem, przez co odrobinę zaniedbałyśmy naszą przyjaźń. Na szczęście obie jesteśmy silne i postaramy się nadrobić zaległe chwile.
Dzisiejszego dnia byłam ubrana w jasne dżinsowe rurki z dziurami, biały, luźny sweterek, a na to narzucony ciemno beżowy płaszczyk. Do tego dobrałam naszyjnik z krzyżem, brązową torbę i tego samego koloru długie buty UGG.
Alex natomiast miała na sobie długi fioletowy sweter, legginsy i na to narzucony biały płaszczyk. Do tego dobrała małą, czarną torebkę, tego samego koloru wiązane buty na koturnie i szalik pod kolor płaszcza.
-Jak ci się układa z Harrym?-spytałam, gdy siedziałyśmy w Starbucksie.
-Wspaniale-odpowiedziała cała rozpromieniona. Chyba pierwszy raz w życiu widzę ją w takim stanie. Na pierwszy rzut oka widać, że jest zakochana.
Gadałyśmy tak jeszcze chwilę, dopóki nie musiałyśmy się zbierać. Chłopcy byli przez tydzień w USA, a dzisiaj mieli mieć wywiad w telewizji, którego obie za nic nie chciałyśmy przegapić.
*godzinę później*
Siedziałyśmy właśnie przed telewizorem, oglądając reklamy przed wywiadem One Direction. Znając życie zadadzą im te same pytania, co zwykle, ale i tak byłam ciekawa, co odpowiedzą.
W końcu doczekałyśmy się tej chwili, gdy zaczął się wywiad.
Pytania padały po kolei. Dotyczyły trasy, nowej płyty, no i oczywiście związków. Jedno z pytań do Zayna trochę zbiło mnie z tropu. Dotyczyło przyszłości, a mianowicie dzieci.
-Na razie nie zamierzamy zostać rodzicami. Jest dobrze tak, jak jest. Sam jeszcze nie potrafię o siebie zadbać, a co dopiero, jakbym miał zostać ojcem-po tych słowach się zaśmiał-Poza tym dziecko tylko przeszkadzało by mi w karierze, nad którą chcę się teraz najbardziej skupić.
*2 dni później*
Cała zapłakana wybiegłam ze szpitala. Nie! Nie! Nie! To przecież nie możliwe! Jak mogło do tego dojść?!
-I co?-spytała Alexis, która czekała na mnie w samochodzie pod szpitalem.
Bez słowa podałam jej do ręki kartkę z wynikami.
-Gratulacje! To wspaniale!-ucieszyła się, jednocześnie mnie do siebie przytulając.
-Nie! To okropnie!-wydarłam się na nią-Zapomniałaś już, co powiedział w wywiadzie?!-spytałam ironicznie, po czym zacytowałam jej fragment wypowiedzi Malika, naśladując przy tym jego głos-"dziecko bardzo by mi przeszkadzało w karierze, nad którą chcę się teraz najbardziej skupić"
-To co niby zrobisz?
-To proste. Wyjeżdżam.
*godzinę później*
Po raz ostatni przeszłam się po domu, żeby sprawdzić, czy niczego nie zapomniałam. Będzie mi brakować tego wszystkiego, ale wiem, że zostając tu, tylko pogorszę sytuację. Skoro Zayn nie chce mieć dziecka, to nie zamierzam go do tego zmuszać. Jednak ja zamierzam je wychować. Skoro nie z nim, to bez niego. Już postanowiłam. Wracam do Bradford.
*3 dni później-Zayn*
-Co to kurwa jest?!-wydarłem się na cały głos, gdy przeczytałem treść leżącej na stole w kuchni kartki. Wracam do domu po tygodniowym pobycie w USA i liczę na to, że w końcu zobaczę się z moją ukochaną dziewczyną. Nareszcie ją przytulę, pocałuję...a co zastałem zamiast tego? Jakąś głupią karteczkę, na której miłość mojego życia napisała, że z nami koniec i nawet nie podała żadnego konkretnego powodu.
O nie! Napewno tego tak nie zostawię. Kocham ją najmocniej na świecie i za nic nie pozwolę jej odejść.


W końcu udało mi się napisać :D Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale ostatnio mam dużo zaległości w szkole, które staram się nadrobić, a oprócz tego problemy zdrowotne, o których nie będę opowiadać ;c
Następny pojawi się w piątek, jeżeli zobaczę pod tym postem 20 komentarzy c:

środa, 28 listopada 2012

ROZDZIAŁ 12

Niechętnie zwlekłam się z łóżka, obudzona przez znienawidzone przez cały świat urządzenie, zwane także budzikiem. Była dopiero ósma rano, ale musiałam wstać wcześniej. Dzisiaj zaczynałam studia w Royal Holloway College <collage w Londynie> Zaczynał się rok szkolny, przez co razem z Alex byłyśmy zmuszone do wyboru szkoły, w której chcemy kontynuować naukę. Jednak nie jest aż tak źle. Przynajmniej idziemy na ten sam kierunek, także mam pewność, że będę tam znała chociaż jedną osobę. Nie wiem, jak bym sobie sama poradziła, gdybym miała znaleźć się w zupełnie obcym dla mnie miejscu i do tego próbować odnaleźć się w nowym towarzystwie. Ale na szczęście miałam przy sobie Alex, także nie byłam zmuszona nawet rozważać tej opcji.

Ślamazarnym krokiem podeszłam do szafy, z której po dłuższej chwili wyjęłam luźny sweter z podwiniętymi rękawami i garnatowe szorty. Do tego jeszcze dobrałam złoty zegarek, oraz dwie bransoletki Lilou, które dostałam od Zayna jeszcze przed naszym rozstaniem. Na pierwszej było " Love You"  a na drugiej "Zayn". Po naszym rozstaniu chciałam jak najszybciej o nim zapomnieć. Wszystko, co mi go przypominało, schowałam pudełka. Jednak nie miałam serca się z nim rozstać, więc po prostu schowałam je do szafy. Wraz z przeprowadzką do Londynu wzięłam je ze sobą, chociaż sama nie miałam pojęcia, dlaczego. Może miałam jakieś przeczucie, że nie wszystko jeszcze między nami skończone? Jakiś czas temu, rozpakowując pozostałe rzeczy, natknęłam się na to nie dużo, ale wartościowe pudełeczko, w którym znalazłam między innymi te bransoletki, kilka wspólnych zdjęć z dawnych lat i piosenkę, którą Zayn kiedyś dla mnie napisał. Tak szczerze, to gdy po latach znowu przeczytałam jej tekst, po prostu się rozbeczałam. Ale to już zupełnie inna historia, która raczej Was nie zaciekawi.
Ubrałam się w przygotowany zestaw, po czym zeszłam na dół, Alexis juz siedziała przy kuchhennym stole, jedząc śniadanie. Miała na sobie czerwoną, luźną koszulę ze zlotymi ćwiekami, której rękawy podwinęła do łokci, a dół wpuściła w miętowe rurki.
Przeniosła wzrok na mnie, po czym szeroko się uśmiechnęła i wróciła do jedzenia przygotowanych wcześniej przez siebie naleśników.
*9 godzin później*
Nareszcie koniec. Może i trochę brakowało mi szkoły przez czas wakacji, ale po dzisiejszym dniu chętnie wróciła bym do nich z powrotem. Nauczyciele są tak koszmarni, że nawet nie chce mi się o nich opowiadać, bo szkoda tracić na to czas. Chociaż uczniowie wcale nie są lepsi. Na przerwach, jak i na lekcjach, ciągle ktoś mnie próbował zagadać. A to wszystko dlatego, że jestem dziewczyną jednego z One Direction. Jeśli mam być szczera, to czasami wolałabym, żeby Zayn był zwykłym chłopakiem, a nie idolem milionów zakochanych w nim nastolatek. Ale z drugiej strony wcale tego nie chcę, bo wiem, jaką frajdę sprawia mu bycie w zespole i jak bardzo kocha swoich fanów.
Gdy tylko wyszłam z akademiku, w moje oczy rzucił się mulat w okularach przeciwsłonecznych, opierający się o maskę czarnego Range-Rovera. W ustach trzymał papierosa, którego właśnie kończył dopalać. Alex była dzisiaj umówiona z Harrym, także nawet nie przejmowałam się, czy na nią poczekać.
Podbiegłam do niego, o mało co nie gubiąc przy tym torby i rzuciłam mu się w ramiona. Chłopak pocałował mnie w czoło, po czym przyciągnął do siebie jeszcze mocniej.
-I jak było skarbie?-spytał, gdy już wypuścił mnie z uścisku i otworzył mi drzwi do samochodu. Po chwili sam zajął miejsce obok mnie od strony kierowcy.
-Ok, a jak tam na próbie?-starałam się za wszelką cenę ominąć temat miejsca, które znienawidziłam już po pierwszym dniu nauki.
-Poza rozwaloną gaśnicą, złamaną ręką i potrzebą użycia gaśnicy, to nie działo się nic ciekawego-odpowiedział, na co tylko się zaśmiałam. Znałam tych idiotów już dosyć długo i wiedziałam, do czego są zdolni, jednak z każdą kolejną sytuacją zaczynali mnie coraz bardziej przerażać. Ale mimo wszystko kocham tych debili.
*3 godziny później*
Od razu po szkole przyjechaliśmy do domu Zayna. Opowiedział mi jeszcze, co dokładniej się działo na próbie. Dowiedziałam się, że poszkodowanym jest Josh. A to wszystko dzięki Louisowi, który popchnął Nialla w stronę perkusji, na której akurat ćwiczył Devine. No i resztę chyba możecie sobie sami dopowiedzieć.
Później obejrzeliśmy jakiś horror, ale niestety Malik musiał wrócić na chwilę do studia, także byłam skazana na samotne spędzenie pół godziny przed telewizorem. Jednak już po pierwszej minucie zaczęło mi się to nudzić, także korzystając z nieobecności mojego chłopaka, postanowiłam zalogować się na twittera na jego laptopie. Od czasu ujawnienia naszego związku w mediach Zayn zabraniał mi tego robić, ponieważ twierdził, że nie ma takiej potrzeby. Trochę nie to dziwiło, ale nie miałam ochoty rozpoczynać kłótni, także udawałam, że mi to nie przeszkadza.
Weszłam na swoje konto i dopiero wtedy zrozumiałam, o co tak naprawdę chodziło mulatowi. Wszystko miałam zaspamowane hejtami, skierowanymi w moją stronę. Wywiad był dopiero dwa dni temu, a już miliony Directionerek zdążyły mnie znienawidzić. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że one w ogóle mnie nie znały. Ale dla nich liczyło się tylko to, że odbieram im Zayna.
Momentalnie poczułam, jak po moich policzkach spływają gorzkie łzy. Od zawsze byłam osobą bardzo uczuciową i nigdy nie kryłam się z płaczem, gdy miałam jakiś powód. Od początku wiedziałam, że nie będzie łatwo, jednak nie sądziłam, że sprawi mi to aż taki ból.

W końcu udało mi się dokończyć te rozdział. Taa...nie ma to, jak wena o 2 w nocy, a lekcje na 8 rano xD
Taki chyba trochę długi wyszedł ;p Mam nadzieję, że Wam się spodoba i liczę na szczere opinie ;D
Negatywne również, ponieważ jest to mój pierwszy blog i chciałabym się dowiedzieć, co Wam przeszkadza. Na pewno postaram się to zmienić ;>
Następny będzie dopiero po 10 komentarzach albo jak będzie 9 obserwujących ;3

sobota, 24 listopada 2012

ROZDZIAŁ 11

<dla przypomnienia: Zayn i Jennnifer są razem, ale na razie nie ujawniają się z tym w mediach>


*2 miesiące później*
-Jenny! Zaczyna się! Chodź szybko!
-Już jestem. Nie musisz się drzeć-skierowałam słowa do Alex, wchodząc do pokoju z miską popcornu. Usiadłam obok niej na kanapie i przeniosłam wzrok na ekran, na którym właśnie pojawiła się zapowiedź Ellen Show.
*pół godziny później*
Ellen zadawała chłopakom różne pytania. Najczęściej dotyczyły one promocji nowej płyty, albo zaplanowanej na najbliższy czas trasy koncertowej. Słuchałam tego wszystkiego i niczym się nie przejmowałam, dopóki nie padło pytanie "który z was jest zajęty?" Ręce podniosło czterech z nich. Harry od niedawna był z Alex. Louis wrócił do Eleanor, a Liam do Danielle.
Swoją drogą, to od dawna nie widziałam Payna tak szczęśliwego. Ale wracając do tematu, to co do cholery w górze robiła łapa Zayna?! O.o
-Wow! Trochę mnie zszokowaliście. Ale cóż. Pewnie każda fanka chciałaby w takim razie usłyszeć, co macie do powiedzenia w tym temacie-powiedziała zachęcająco do piątki chłopaków.
I tak zaczął się monolog, który dla mnie zdawał się nie mieć końca. Jak już zdążyłam się zorientować, Zayn był ostatni. Nie mogłam usiedzieć w miejscu, bo chciałam się natychmiast upewnić, że nie zrobi nic głupiego. Oczywiście każdy z chłopaków musiał opowiadać, jak mi się zdawało, w nieskończoność. Aż w końcu nadszedł ten moment. Ellen przeniosła swój wzrok na Zayna, po czym zadała to jedno pytanie, na które niecierpliwie czekałam.
-Błagam. Żeby nic nie mówił-zwróciłam się błagalnym tonem w stronę Alex. Ta tylko uśmiechnęła się szeroko, po czym wróciła do oglądania wywiadu. Również przeniosłam wzrok na telewizor, próbując jednocześnie wsłuchać się w treść pytania, którego i tak nie usłyszał przez krzyki fanek. Swoją drogą One Direction ma wspaniałych fanów. Może przez całą tą historię z Malikiem nie za bardzo ich lubiłam, dopóki nie odnowiłam z nim kontaktów. Teraz już uwielbiam ich jako zespół. Jednak wcześniej, gdy za bardzo nic nie wiedziałam w temacie One Direction, Zayn bardzo często pokazywał mi tweety, listy, albo filmiki nagrane  przez fanów. Naprawdę kochali swoich fanów. Ale może nie odbiegajmy za bardzo od tematu.
Malik tylko szeroko się uśmiechnął na zadane pytanie, po czym jakby nigdy nic zaczął opowiadać o wszystkim.
-A możesz zdradzić, jak ma na imię twoja partnerka?
-Jennifer. Jennifer Sunshine.
ŻE KURWA CO???!!! Teraz to już przegiął. Odruchowo zacisnęłam pięści. Najpierw myślałam, że go zabije, jak tylko wróci z tego cholernego wywiadu. Jednak trochę się uspokoiłam, gdy usłyszałam dalszą część jego wypowiedzi.
*Zayn*
-Wróciliśmy do siebie ponad dwa miesiące temu i bardzo się kochamy-powiedziałem, po czym szeroko się uśmiechnąłem na samą myśl o Jennifer. Ta dziewczyna od zawsze wywoływała we mnie silne emocje. Była dla mnie jak powietrze, bez którego po prostu nie da się żyć. Z dnia na dzień kocham ją coraz mocniej.

BARDZO BARDZO BARDZO WAS PRZEPRASZAM!!!
Rozdział jest strasznie krótki i  nudny i zdaję sobie z tego sprawę. Przepraszam, ale <nie wiem, czemu> psuje mi się blogger na laptopie i mogę pisać tylko, gdy brat dopuści mnie do swojego komputera, a to zdaża się naprawdę bardzo rzadko -,-
Nie wiem, kiedy kolejny. Postaram się dodać jutro, ale nic nie obiecuję...

sobota, 17 listopada 2012

ROZDZIAŁ 10

-Ile jeszcze mam na ciebie czekać?-spytałam, dobijając się do drzwi łazienki.
-Jeszcze minutę. Zaraz wychodzę.
*pół godziny później*
-No nareszcie-powiedziałam sama do siebie, widząc bruneta schodzącego po schodach-A teraz wychodzimy. I tak już jesteśmy spóźnieni.
-Ekhem-chrząknął znacząco.
-Co znowu-przewróciłam oczami.
-Nic nie powiesz?
-Powiem: rusz tyłek i wychodzimy!
-Nie chodziło mi o to.
-To niby o co?
-O moją fryzurę-szeroko się uśmiechnął.
-Chcesz mi powiedzieć, że siedziałeś tam prawie godzinę tylko przez durną fryzurę?!
-Noo...tak.
-Z tobą jest jeszcze gorzej niż z Alex-powiedziałam, po czym "obrażona" skierowałam się w stronę drzwi.
*2 godziny później*
Tak dla wyjaśnienia: Jesteśmy w jednym z londyńskich klubów, bo Niall postanowił zrobić imprezę z okazji swoich dwudziestych urodzin.
Tańczyłam po kolei ze wszystkimi chłopakami, tylko nie z Zaynem. Cały czas udawałam, że się na niego fochnęłam. W sumie nic wielkiego się nie stało, ale czasami fajnie jest się z nim podroczyć.
Po nie wiem już którym tańcu z Harrym, skierowałam się w stronę baru.
Jednak nie zdążyłam nawet nic zamówić, gdy poczułam jak ktoś ciągnie mnie za rękę w stronę parkietu. Byłam tak wstawiona, że nawet nie myślałam o tym, żeby protestować. Chłopak zaciągnął mnie na środek sali i objął, powoli kiwając się ze mną do rytmu, gdyż akurat leciała jakaś wolna piosenka. Podniosłam głowę do góry i w co chwila zmieniającym kolor świetle, dojrzałam szczerzącego się do mnie Zayna. Wyglądał już na nieźle wstawionego i tak szczerze, to wątpię, czy umiał nad sobą panować. Bez chwili namysłu mocniej wtuliłam się w mulata, zarzucając mu ręce na szyję i chowając głowę w zagłębieniu jego obojczyków, całkowicie oddając się tej chwili. Nie przejmowałam się tym, że pozostała czwórka wariatów może nas zobaczyć. I tak już o wszystkim wiedzieli. A co do mediów, to do klubu mieli wstęp tylko zaproszeni, także nie musiałam się za bardzo martwić o ukrywanie się, żeby tylko zdjęcia nie przedostały się do prasy.
-Wracajmy już do domu-szepnął mi na ucho Zayn, jednocześnie zjeżdżając coraz niżej rękoma z pleców, które jeszcze chwilę temu trzymał na mojej talii.
-Po co? Zabawa dopiero się rozkręca-powiedziałam zadziornie się do niego uśmiechając.
-No proszęęę-błagalnie spoglądał mi prosto w oczy.
-Musisz poczekać do końca imprezy-odpowiedziałam, po czym powolnym i seksownym krokiem skierowałam się z powrotem w stronę baru.
*10 minut później*
-Jen, źle się czuję-podszedł do mnie Zayn, trzymając się za brzuch.
-Co ci jest?
-Niedobrze mi.
-Dobra. Tylko powiem Niallowi, że już wychodzimy-powiedziałam, po czym odeszłam od baru, kierując się na poszukiwania blondyna-Tylko czekaj tu na mnie.
*pół godziny później*
Gdy w końcu dotarliśmy do domu, od razu skierowałam się z Malikiem do sypialni. Kazałam mu się położyć   na łóżku. O dziwo posłuchał się, jednak nie przewidziałam tego, co ten debil zrobił chwilę później. A mianowicie pociągnął mnie za nadgarstki tak mocno, że upadłam na prosto na niego. Po tym od razu przejrzałam jego zamiary i wcale nie spodobały mi się.
-No chyba sobie żartujesz. Tylko po to wracaliśmy do domu?! Dlatego, że nie możesz się pohamować przez kilka godzin?!
-To nie moja wina, że jesteś taka seksowna-wymruczał mi do ucha.
Po chwili już mnie przygniatał swoim ciałem, składając jednocześnie pocałunki na mojej szyi. Jak już
wcześniej wspomniałam oboje trochę wypiliśmy, także nie byłam nawet w stanie mu się oprzeć. Ściągnął ze mnie sukienkę, a ja, nie chcąc pozostać mu dłużna, zaczęłam odpinać guziki jego koszuli, która zaraz leżała w kącie pokoju, przykrywając moją sukienkę. Dalej nie będę opisywać, ale mogę Was zapewnić, że było ciekawie...


Przepraszam, że przerywam w takim momencie, ale nie umiem pisać scen +18 Mam nadzieję, że się za to nie pogniewacie ;3
Rozdział miał być wczoraj, ale byłam ze znajomymi w kinie na Zmierzchu, a wieczorem oglądałam twitcama i jakoś nie miałam czasu dokończyć.
10 komentarzy=następny rozdział C:

środa, 14 listopada 2012

ROZDZIAŁ 9

-Czemu ze mną jesteś?-spytałam mojego chłopaka, który siedząc na kanapie oglądał telewizję, jednocześnie obejmując mnie ramieniem. Zayn przeniósł wzrok z telewizora, spoglądając prosto w moje oczy i unosząc do góry jedną brew, pokazując tym samym, że nie zrozumiał mojego pytania-Co ty w ogóle we mnie widzisz?
-Skarbie...skąd ci przyszło to głowy?
-A tak jakoś. No więc?
-Kocham w tobie wszystko. Twój nos, twoje włosy, oczy, usta i najpiękniejszy na świecie uśmiech. Dla mnie jesteś idealna-powiedział, po czym, nie czekając na odpowiedź, zachłannie wpił się w moje usta-jesteś dla mnie wszystkim-wyszeptał po chwili, opierając swoje czoło o moje i spoglądając mi głęboko w oczy. W odpowiedzi tylko obdarowałam go kolejnym pocałunkiem, który bez chwili namysłu odwzajemnił. Po krótkiej chwili Zayn już leżał na mnie składając pocałunki na mojej szyi, natomiast ja zaczynałam powoli odpinać guziki jego koszuli.
*Louis*
Już chyba ze sto razy dzwoniłem do drzwi tym cholernym dzwonkiem! Nikt nie otwiera, a przecież Alex powiedziała, że Jen jest w domu. Po chwili jednak mnie olśniło. Klucz! Alexis zostawiła klucze do  mieszkania w samochodzie Harrego. Dzięki Bogu, że mój jest w naprawie i za każdym razem, gdy chcę gdzieś wyjść, muszę pożyczać auto od Stylesa.
Minutę później już przekręcałem klucz w zamku od drzwi. Po wejściu do środka zauważyłem, że w salonie było zapalone światło, co oznaczało, że ktoś jednak musiał być w domu. Najpierw przestraszyłem się, że może Jennifer coś się stało, ale po chwili usłyszałem ciche odgłosy dochodzące z góry. Po krótkiej walce z samym sobą niepewnie podszedłem do schodów i powoli wszedłem na pierwsze piętro, cały czas nasłuchując odgłosów. Gdy już stanąłem pod drzwiami chwilę się wahałem, jednak w końcu moja ciekawość zwyciężyła. Jak się później okazało, wcale nie było to dobrym pomysłem...
W łóżku leżeli Jennifer i Zayn. Chyba nie muszę tłumaczyć, co robili, bo i tak pewnie każdy już się domyśla.
Gdy tylko nie spostrzegli, natychmiast oderwali się od siebie i zażenowani wlepili swoje oczy we mnie. Czułem, że dłużej nie zniosę już tego widoku, dlatego z wymuszonym uśmiechem skomentowałem:
-Ups.Sorry.To ja już lepiej pójdę. Nie chcę wam przeszkadzać.
Zanim zdążyli cokolwiek odpowiedzieć, już zbiegałem na dół po schodach. To wszystko było dla mnie za trudne. Nawet nie kontrolowałem tego, że z oczu zaczęły mi kapać słone łzy. Tak! Zakochałem się w Jen! Przyszedłem do niej, bo myślałem, że w końcu będziemy mogli normalnie porozmawiać. W głębi serca miałem też cichą nadzieję, że może mi wybaczy. Jednak najwidoczniej się przeliczyłem. Ale skoro ona woli Zayna to jej sprawa i nie zamierzam jej tego utrudniać.
*15 minut później*
Właśnie stałem pod tak dobrze mi znanym wieżowcem. Wszedłem do środka kierując się w stronę windy. Gdy byłem już pod drzwiami, ogarnął mnie lekki niepokój, ale przecież w tamtym momencie nie mogłem się wycofać. Zadzwoniłem dzwonkiem i już po chwili drzwi otworzyła mi wysoka brunetka. Była cała czerwona od płaczu.
-Louis?!-zdziwiła się na mój widok-Co ty tu...-jednak  nie dałem jej dokończyć, zachłannie wpijając się w jej usta. Bez najmniejszego wahania odwzajemniła pocałunek.
-Błagam cię. Wróć do mnie-powiedziałem cicho, gdy na chwilę się od siebie oderwaliśmy. Dziewczyna w odpowiedzi tylko ponownie musnęła moje usta swoimi.
-Kocham cię Lou.
-Ja ciebie też El-powiedziałem, przyciągając ją do siebie i pozwalając, żeby się we mnie wtuliła.

No i jest dziewiąty. Następny pewnie znowu koło piątku, albo soboty. Wiem, że po raz kolejny to piszę: Bardzo Was przepraszam, ale nie mam dużo czasu na pisanie, dlatego będę dodawać takie krótkie rozdziały, ale mam nadzieję, że nie przestaniecie czytać ;3
8 komentarzy=następny rozdział

niedziela, 11 listopada 2012

ROZDZIAŁ 8

*2 tygodnie później*
Tak właściwie, to przez ten czas niezbyt wiele się zmieniło. Dalej jestem szczęśliwa starając się odbudować na nowo związek z Zaynem. Oczywiście na razie nikt poza nami nie wie o tym. No może nie licząc Alex. Ale to moja najlepsza przyjaciółka i jej akurat musiałam powiedzieć. Co do chłopaków, to postanowiłam poczekać z przekazaniem wiadomości, dopóki Lou się ode mnie nie odczepi. Perspektywa ujawnienia się w ogóle by mi nie przeszkadzała, gdyby nie fakt, że coś między nami zaszło. A właśnie. Jeżeli chodzi o Tomlinsona, to nie daje mi spokoju. Cały czas wydzwania, pisze sms-y. Próbowałam już zablokować jego numer, ale niestety na nic się to nie zdało. Wśród mediów tym bardziej postanowiliśmy się na razie nie ujawniać. Po pierwsze dlatego, że fanki One Direction zniszczyły by mnie za powrót do Zayna. A po drugie reszta zespołu by się dowiedziała, a nie chciałam skrzywdzić Louisa.
Plusy naszego "tajemnego związku" są takie, że mamy odrobinę prywatności. Ale niestety są też i minusy, których jest o wiele więcej. Między innymi bardzo rzadko się spotykamy. A wszystko przez to, że zdjęcia z naszej "randki" trafiły do sieci. Od razu posypały się same hejty skierowane w moją stronę, ale Zayn próbował przekonać wszystkich, że to zwykły fotomontaż, a między nami nic nie ma. O dziwo udało mu się to, jednak to wcale nie oznacza, że groźby pod moim adresem ustały. Czasami pojawiają się miłe wypowiedzi, jednak zdarzają się one naprawdę rzadko. Ale jakie znaczenie mają te trzy, albo cztery pozytywne komentarze wśród tysięcy negatywnych? Dla mnie naprawdę niewielkie. Obecnie dostaje pogróżki typu "Po co w ogóle odnawiasz znajomość z Zaynem?! Pewnie znowu go zranisz!", "Jesteś beznadziejna. Nie rozumiem, co Zayn w tobie widział", "Tylko spróbuj do niego wrócić, to pożałujesz!!!". Wcale nie zamierzam ukrywać, że jest mi przykro. Wiele razy już płakałam z tego powodu, jednak za każdym razem mój chłopak próbował mnie pocieszyć, twierdząc, że fanki są po prostu zazdrosne i że on mnie kocha i to się nigdy nie zmieni. Byłam mu za to bardzo wdzięczna, bo takie słowa uświadamiały mi, że jestem dla kogoś ważna i komuś mimo wszystko na mnie zależy.
Miałam się dzisiaj zobaczyć z Zaynem, jednak nie wiem, czy coś z tego wyjdzie. Ja nie mam nic w planach, ale on ma cały zawalony grafik.
Teraz siedzę na kanapie w salonie i jakby nigdy nic oglądam telewizję. Alex gdzieś wyszła z Harrym. Chyba coś się między nimi dzieje, ale zawsze, jak pytam ją o to, próbuje zmienić temat. Jednak za dobrze ja znam, żeby nie wiedzieć, że po prostu Harry jej się podoba. Ale może na razie zostawmy ten temat.
Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Zwlekłam się  z kanapy i poszłam otworzyć drzwi, za którymi stał nie kto inny, jak Zayn z bukietem kwiatów.
-Z jakiej to okazji?-spytałam, wpuszczając go do środka.
-A czy musi być okazja, żebym mógł ci powiedzieć, jak bardzo cię kocham?-odpowiedział pytaniem na pytanie, jednocześnie łapiąc moją twarz w dłonie i czule całując.
"Kocham Cię". Te dwa słowa, które odwracają świat do góry nogami. Ci, którzy nie znają naszej historii, sądzą pewnie, że po dwóch tygodniach związku nie mogą być szczere. Jednak my sądzimy inaczej. Podczas tej dosyć długiej przerwy w naszym związku każde z nas poczuło na własnej skórze, co to znaczy "kochać" i "być kochanym". "Kochać" jest wspaniałym uczuciem. Wiesz wtedy, że jesteś gotowy poświęcić dla tej osoby wszystko, nawet własne życie. Chcesz codziennie wieczorem zasypiać z nią, a rano budzić się u jej boku. Jednak jeszcze lepiej jest "być kochanym" przez osobę, wobec której żywisz takie same uczucia. Gdy wiesz, że dla kogoś jesteś całym światem, że znaczysz dla niej najwięcej ze wszystkich ludzi na świecie. W takim przekonaniu utwierdzał mnie Malik. Przy każdej rozmowie o uczuciach uświadamiał mnie, jak ważną osobą jestem w jego życiu. Mogę szczerze powiedzieć, że jestem bardzo szczęśliwa, bo doświadczyłam tych obu uczuć naraz. Przez te kilka lat ciągle wmawiałam sobie, że nienawidzę Zayna. Jednak ostatnio doszłam do wniosku, że po prostu bałam się przyznać przed sobą, że ciągle go kocham i ciężko mi bez niego. Ale cieszę się, że to już minęło i znowu jestem z nim szczęśliwa.

Wiem, że miał być wczoraj i bardzo przepraszam, ale nie miałam czasu na dokończenie.
5 komentarzy=następny rozdział ;3

środa, 7 listopada 2012

ROZDZIAŁ 7

*Zayn*
Nie przestając śpiewać podszedłem do niej, po czym zakończyłem piosenkę, szepcząc jej na ucho ostatnie słowa "Moments":

-Before you leave me today...-po czym przyciągnąłem do siebie Jen i mocno przytuliłem. To było takie wspaniałe uczucie. Wiedzieć, że dla kogoś jesteś ważny, że komuś na obie zależy. To uczucie, gdy w ramionach masz najważniejszą dla ciebie osobę i nie chcesz jej już nigdy z nich wypuszczać. Taką osobą była dla mnie Jennifer. Była słońcem, które rozjaśnia każdy mój dzień. Do dzisiaj nie mogę sobie wybaczyć, że ją skrzywdziłem. Wiem, że zachowałem się jak totalny debil, ale byłem pijany i nie miałem zielonego pojęcia, co robię.
-To znaczy, że mi wybaczasz?-zapytałem z nadzieją, spoglądając w jej śliczne szaro-niebieskie oczy. Nic nie odpowiedziała, tylko zachłannie wpiła się w moje usta. Żadne słowa nie są w stanie oddać tego, jak się wtedy czułem. Byłem po prostu najszczęśliwszym facetem na świecie. Przez te wszystkie lata strasznie mi jej brakowało, jednak nie próbowałem wrócić do niej na siłę, bo sądziłem, że i tak mi nie wybaczy. Gdy los sprawił, że znowu się spotkaliśmy, postanowiłem wykorzystać okazję i postarać się ją odzyskać, mimo wszelkich przeciwności. I jestem bardzo szczęśliwy, że w końcu mi się to udało. Z małą pomocą chłopaków, ale to już mało ważny szczegół.
*Jennifer*
Cały czas nie wierzę, że to się dzieje naprawdę. Mimo, że starałam zachowywać się normalnie, to ledwo się powstrzymywałam, żeby nie skakać ze szczęścia. W tym momencie chciałam tylko być jak najbliżej osoby, którą kocham najbardziej na świecie. A najlepsze jest to, że Zayn mnie dalej kocha! Wiem, że większości z Was może się to wydawać mało rozsądne, jednak postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę. "Stara miłość nie rdzewieje". Mam tylko nadzieję, że tym razem się poprawi i nie dojdzie do takiej samej sytuacji. Ale nie zaczynajmy od nowa tego tematu. Najlepiej po prostu o tym zapomnieć i zacząć żyć na nowo z ukochaną osoba u boku.
-Zayn, mam prośbę...-zaczęłam niepewnie.
-Słucham?-spytał, dalej nie wypuszczając mnie ze swoich objęć.
-Nie mówmy nic na razie chłopakom.
-Jak sobie życzysz-odpowiedział, po czym czule mnie pocałował.
Tak dla wyjaśnienia: Nikt z całej czwórki nie wiedział o mnie i Louisie, a już tym bardziej nie Zayn. I lepiej, żeby na razie tak zostało.

Rozdział miał być w piątek, ale dodałam już dzisiaj, bo mam akurat bardzo dobry humor i to mi dodało trochę weny ;3 Następny będzie pewnie koło piątku-soboty.
9 komentarzy=następny rozdział <przynajmniej spróbujcie> c:
+przepraszam, że taki krótki, ale mam mniej czasu na pisanie, niż wcześniej :c

niedziela, 4 listopada 2012

ROZDZIAŁ 6

Czemu przez ostatni czas nie mogę przestać płakać? Sama męczę się z odpowiedzeniem sobie na to pytanie. Jednak do tej pory były tylko dwa powody. I pewnie każdy wie, jak się nazywają. Z Zaynem chodzi o to, że przez ten cały czas, gdy on rozwijał swoją karierę, ja próbowałam otrząsnąć się po rozstaniu, zamykając się w sobie. Gdy w końcu wróciłam do normalności, gdy wreszcie udało mi się zapomnieć, musiał znowu pojawić się w moim życiu. Po prostu wszystkie wspomnienia odżyły i powróciły do  mnie ze zdwojoną siłą. W momencie, kiedy go zobaczyłam, uświadomiłam sobie, że tak na prawdę nigdy nie zapomniałam o nim i że ciągle go kocham. Ale z drugiej strony jest też Louis. I tutaj nie wiem, co dokładnie czuję. Na samym początku naszej znajomości wydawał się być osobą, na której można polegać. Której mogę się zwierzyć, albo wypłakać. Jednak dopiero po naszym pocałunku zaczęłam postrzegać go inaczej, ale sami wiecie, jak to się dalej potoczyło. Teraz nie wiem, czy przez najbliższy czas będę mogła zaufać któremukolwiek z tej dwójki, lecz mam nadzieję, że nie będę zmuszona do choćby jednego spotkania z jednym, albo drugim.
Jeśli chodzi o Louisa i Eleanor, to źle się z tym czuję, ponieważ wiem, że to po części moja wina. Jednak szkoda mi tylko El, ponieważ musiała się nacierpieć z powodu tego idioty, a wcale na to nie zasługiwała.
Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam sprzed telewizora, kierując się w stronę przedpokoju. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu z drzwiami na wycieraczce znalazłam ogromny bukiet czerwonych róż. Wzięłam go do rąk i po zamknięciu drzwi zaniosłam do salonu, po czym włożyłam do wazonu stojącego na środku stolika do kawy. Tak szczerze, to zdziwiła mnie ta przesyłka. Zwłaszcza, że nie znałam jej nadawcy, chociaż w głębi serca zaczęłam się już powoli domyślać. Gdy chciałam już odchodzić, znalazłam między kwiatami kopertę, która miała być moją odpowiedzią na dręczące mnie pytania. Otworzyłam ją i mimowolnie się uśmiechnęłam, czytając treść listu.
"Przepraszam za wszystko. Wiem, że jestem skończonym draniem, ale bardzo mi na Tobie zależy i mam nadzieję, że mimo wszystko mi wybaczysz. Spotkajmy się dzisiaj o 19.00 w parku koło Twojego domu."
Nie powiem, że nie, ale zaskoczyło mnie to. Mimo wszystko chciałam tam pójść, a ponieważ miałam niecałe 2 godziny, postanowiłam zacząć się przygotowywać do wyjścia.
*półtorej godziny później*
Jeszcze tylko przejechałam po ustach błyszczykiem i już byłam gotowa. Tak szczerze, to wyszło mi to całkiem nieźle. Miałam na sobie luźną sukienkę w kwiaty, sięgającą do połowy uda z brązowym, skórzanym paskiem podkreślającym talię. Na to narzucony cienki, kremowy sweterek, tej samej długości co sukienka. Do tego dobrane beżowe szpilki i bransoletka Lilou z serduszkiem. Włosy miałam spięte w koka, a oczy lekko pomalowane tuszem do rzęs.
Jeszcze tylko złapałam torebkę, po czym wyszłam z domu, kierując się w stronę parku.
*20 minut później*
Już jakiś czas siedziałam na tej ławce, co na serio zaczęło mnie nudzić. Jednak cały czas czekałam.
Usłyszałam dochodzący z daleka śpiew, który z sekundy na sekundę stawał się głośniejszy, jednak nie mogłam rozpoznać, do kogo należy ten głos. Mimo wszystko spodziewałam się Louisa. Bo kogo innego?
Moje zdziwienie było ogromne, gdy po chwili przede mną stanął nie kto inny, jak Zayn.

Wiem, że krótki i nudny i bardzo Was za to przepraszam, ale nie mam za dużo czasu na pisanie. Nie wiem kiedy następny, bo mam cały tydzień zawalony sprawdzianami, a po lekcjach zawsze spotykam się ze znajomymi, także w między czasie spróbuję coś nabazgrać ;>
5 komentarzy=następny rozdział c:

piątek, 2 listopada 2012

ROZDZIAŁ 5

Niestety okazało się, że Lou i Eleanor szli w tym samym kierunku, przez co byłam zmuszona na znoszenie tej zbyt słodkiej pary dłużej, niż planowałam. Przez cały czas w MC nie szczędzili sobie czułości typu przytulanie, buziaki, czułe słówka, czy szeptanie na ucho, a ponieważ siedzieliśmy przy tym samym stoliku, o mało co nie rozryczałam się na ten widok. Nie rozumiem, czemu osoba taka jak on musi być takim wielkim draniem. Gdy go poznałam myślałam, że jest naprawdę fajny, chyba poczułam nawet do niego coś więcej, jednak z dzisiejszym dniem okazało się jakim dupkiem jest naprawdę.
Po ich kolejnym przedłużonym buziaku nie wytrzymałam i wyszłam z lokalu, przelotnie się ze wszystkimi żegnając i mówiąc w pośpiechu, że zupełnie zapomniałam o spotkaniu z Alex. Chyba uwierzyli, bo nie zadawali żadnych pytań.
Ledwo powstrzymując łzy skierowałam się w stronę parku, w którym ostatnio płakałam z powodu Zayna. Tym razem sytuacja się powtórzyła, tyle, że z nieco innego powodu. Mimo wszystko, dzisiejszy dzień tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że faceci są zwykłymi dupkami, którzy wobec dziewczyn mają jeden prosty cel. Rozkochać w sobie, zaliczyć i zostawić.
Gdy doszłam już na miejsce, usiadłam na pierwszej wolnej ławce, chowając twarz w dłoniach i pozwalając, żeby poprzez płacz uszły ze mnie wszystkie dotychczas tłumione emocje. Jednak nie dane było mi długo nacieszyć się tą samotnością. Po chwili przysiadł się do mnie jakiś staruszek.
-Co się stało panienko?
-Nic, niech pan nie zawraca sobie głowy moimi problemami-udało mi się powiedzieć przez płacz.
-Pewnie chodzi o chłopaka-bardziej stwierdził, niż zapytał-Zdradził?
-Oszukał i wykorzystał-odpowiedziałam ledwo słyszalnie, jednak byłam pewna, że wystarczająco-Przepraszam, zapomniałam się przedstawić. Jennifer Sunshine-wyciągnęłam rękę w jego stronę.
-Keith Tomlinson-odpowiedział, na co wybuchłam gorzkim śmiechem i wstałam z ławki.
-Gratuluję wnuka-odpowiedziałam sarkastycznie-Dziękuję panu za rozmowę, ale niestety muszę już iść.
-Do widzenia-usłyszałam tylko w odpowiedzi, po czym zostawiłam zdziwionego staruszka samego.
*następnego dnia*
Od wczoraj mój humor ani trochę się nie polepszył. Cały czas siedziałam zamknięta w swoim pokoju, zużywając kolejne donoszone przez Alex paczki chusteczek. Wiem, że zachowywałam się jak zwyczajna nastolatka, której w głowie zawrócił chłopak, u którego nie ma nawet najmniejszych szans. Jednak Louis był inny. Coś w nim było takiego, co od samego początku naszej znajomości przekonywało mnie do niego coraz bardziej. Takie dziwne uczucie, którego nie da się określić. Większość pewnie powiedziałaby, że to najzwyklejsze w świecie zadurzenie się w kimś. Jednak ja bym tak tego nie określiła. To jest coś więcej. Wiele razy byłam zakochana, także znam bardzo dobrze to uczucie. Lecz w tym momencie sama nie potrafię dokładnie określić, co się ze mną dzieje. Tak szczerze, to nawet z Zaynem było inaczej, ale teraz nie zamierzam wracać z powrotem do tego tematu.
Moje rozmyślania przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości. Odblokowałam wyświetlacz, a po przeczytaniu nadawcy dosłownie zamarłam. Widniało tam wyraźnie "Louis". Dłuższą chwilę biłam się z myślami, ale w końcu moja ciekawość zwyciężyła.
"Masz dzisiaj czas? Mogłabyś się spotkać?"
"Nawet jeśli, to nie zamierzam marnować go na spotkania z Tobą!"
"Proszę Cię tylko o jedną rozmowę"
"Hmm...nie!"
"Za 15 minut w Starbucksie. Nie przyjmuje odmowy"
"Grr..."
*15 minut później*
Niepewnie weszłam przez szklane drzwi, prowadzące do środka pomieszczenia. Ubrana byłam w luźną bluzeczkę w biało czarne paski, na którą narzuconą miałam błękitną koszulę z podwiniętymi,długimi rękawami. Do tego różowe szorty z brązowym paskiem. Całość uzupełniał zestaw złotych bransoletek, pierścionek na dwa palce, oraz krótkie, czarne Conversy.
Rozejrzałam się po kawiarni, zauważając siedzącego w rogu chłopaka w kapturze i okularach przeciwsłonecznych. Chcąc chociaż krótką chwilkę odwlec naszą rozmowę, skierowałam się w jego stronę bardzo powolnym, ostrożnym krokiem. Gdy już znalazłam się obok niego, niepewnie usiadłam na wprost, spoglądając w jego stronę. Przeniósł swój wzrok na mnie, jednak z tego wyrazu twarzy nie mogłam nic wyczytać. Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w zupełnej ciszy, jednak parę minut później przełamałam się i odezwałam się do niego:
-No więc...po co chciałeś się spotkać?
-Chciałem cię przeprosić za to, jak się zachowałem. Wiem, że jestem zwykłym dupkiem...
-Tak, jesteś-przerwałam mu.
-Daj mi skończyć. Jestem zwykłym dupkiem, ale proszę wybacz mi. Wiem, że byłem wtedy z Eleanor, ale poczułem coś do ciebie. I to wcale nie zwykłe zauroczenie...
-Louis-znowu nie dałam mu dokończyć wypowiedzi-to i tak niczego nie zmienia! A wiesz co boli mnie najbardziej?! Wcale nie to, że mnie oszukałeś. Tylko to, że po raz kolejny się na kimś zawiodłam-powiedziałam, jednocześnie wstając ze swojego miejsca-I wiesz co?! Współczuję El, że chodzi z tobą, bo tak naprawdę nie wie, jak bardzo ją ranisz!
-Asdfghjkl-coś tam szepnął ledwo słyszalnie.
-Możesz głośniej?-powiedziałam, ponieważ nie zrozumiałam nic z tego, co on tam mamrotał.
-To już skończone!-tym razem krzyknął, po czym spuścił wzrok.
-Ale co?-spytałam, nie rozumiejąc, o co chodzi.
-Zerwałem z nią-po tych słowach osłupiałam, lecz po chwili oprzytomniałam i odwróciłam się w stronę drzwi.
-To i tak nie zmienia faktu, że jesteś takim samym hamem, jak wszyscy faceci-odpowiedziałam, po czym pospiesznym krokiem wyszłam z lokalu, nawet się za siebie nie oglądając.

http://fell-in-lovee.blogspot.com-blog mojej koleżanki z opowiadaniem o Union J ^^
+w końcu się przełamałam i założyłam tt ;p https://twitter.com/LifeMyLife1D
++coraz mniej z Was to czyta :'( tak więc następny rozdział dodam dopiero po 3 komentarzach c:

środa, 31 października 2012

ROZDZIAŁ 4

*2 godziny później*
Powiem szczerze, że bardzo spodobał mi się pomysł Louisa. Wykluczało to przynajmniej perspektywę samotnie spędzonego wieczoru. Zdążyliśmy przez ten czas obejrzeć "Love Actually". Swoją drogą, to nie wiedziałam, że faceci płaczą na filmach, a tym bardziej na komediach romantycznych. o.O
Ponieważ film się skończył, trzeba było wybrać coś innego, ale to zadanie już pozostawiłam Louisowi, co, jak się później okazało, wcale nie było za dobrym pomysłem.
-Co oglądamy?-spytałam chłopaka, po tym, jak włożył płytę i zajął miejsce obok mnie na kanapie, biorąc do ręki pilota.
-"Ju-On"-odpowiedział, jednocześnie szczerząc się, jak głupi.

-No chyba sobie żartujesz-powiedziałam, uważnie mu się przyglądając. Nigdy nie lubiłam takich filmów i nigdy nie zamierzałam polubić, także wcale nie byłam zadowolona tą propozycją. On jednak nic nie odpowiedział, tylko dalej się szczerząc, przeniósł swój wzrok na ekran, na którym właśnie wyświetliła się czołówka filmu. Czyli nie żartował.

*pół godziny później*
-AAAAAAAAAA!!!-wydarłam się przerażona, na widok kolejnej zjawy. Przysięgam, że ten debil jeszcze mnie popamięta.
Louis w odpowiedzi na mój krzyk, zaczął się głośno śmiać, a potem przyciągnął mnie do siebie, pozwalając, żebym się w niego wtuliła i zaczął głaskać mnie po plecach swoimi zimnymi dłońmi.
*godzinę później*
-Nareszcie koniec-odetchnęłam z ulgą, gdy wreszcie zobaczyłam upragnione przeze mnie napisy końcowe-Jeszcze tego pożałujesz-syknęłam, odwracając się w stronę bruneta, który siedział na drugim końcu kanapy i szeroko się uśmiechał,. Nie mogąc się jednak długo na niego gniewać, dodałam po chwili-To co teraz robimy?
-Mam pomysł-powiedział, jednocześnie przysuwając się do mnie na bardzo niebezpieczną odległość.
-Louis, co ty chcesz...-jednak nie zdążyłam dokończyć, ponieważ chłopak przybliżył się do mnie i musnął moje wargi swoimi. W tym momencie przeszedł mnie dreszcz, a w brzuchu zawirowało stado motyli. Nie wiem czemu, ale oddałam pocałunek. W tej chwili nie myślałam o konsekwencjach. Chciałam tylko, aby ta chwila trwała wiecznie.
*tydzień później*
Od tego wydarzenia spotkaliśmy się jeszcze parę razy, ale do niczego już między nami nie doszło. Dostałam od niego ze dwa, albo trzy słodkie sms-y, ale na tym się kończyło. Uświadomiłam sobie jednak przez ten czas, że Louis wcale nie jest mi obojętny, ale czy coś z tego będzie, to się dopiero okaże.
Umówiłam się dzisiaj na spacer z Liamem, bo, jak twierdzi, "musi ze mną pilnie porozmawiać"
*godzinę później*
Spacerujemy właśnie po londyńskim parku, zmierzając w stronę MC. Podczas naszej "pilnej rozmowy" dowiedziałam się, że chodziło o Zayna. Rozmawiał z Paynem o sytuacji z Bradford. Podobno powiedział mu, że żałuje, bo nadal mnie kocha. Nawet, jeśli to prawda, według mnie to już nie ma sensu. Też go kocham, ale nie ufam mu, a bez tego nie ma szczęśliwego związku. Powiedziałam Liamowi, że może mu to przekazać, bo ja nie chcę go już nigdy więcej widzieć na oczy.
Podchodziliśmy właśnie pod MC, gdy moją uwagę przykuła para idąca chodnikiem po drugiej stronie ulicy. Głównie chodziło mi o bruneta w podwiniętych rurkach i bluzce w paski.
-Liam, czy to przypadkiem nie Louis?-spytałam.
-O! Faktycznie! Chodź, podejdziemy do nich-powiedział rozentuzjazmowany.
-Czekaj-powiedziałam, łapiąc go za nadgarstek, gdy chciał już przechodzić przez przejście-Kto to jest obok niego?-spytałam, uważnie lustrując wzrokiem brunetkę, jednak wcale nie wydawała mi się znajoma.
-Eleanor.
-A może tak jaśniej?
-Dziewczyna Louisa-odparł jakby nigdy nic, nie wiedząc nawet, jak bardzo zabolały mnie te słowa. Mimo wszystko postanowiłam tam podejść. Choćby po to, żeby zobaczyć jego reakcję.
-Cześć-powiedziałam ze sztucznym uśmiechem, gdy już do nich podeszliśmy.
Jego reakcja była nie do opisania. Minę miał, jakby zobaczył ducha. Ledwo co się powstrzymałam, żeby nie wybuchnąć śmiechem, gdy to zobaczyłam.
Dopiero po chwili się opamiętał i poznał mnie z Eleanor. Gadałam z nią chwilę. Wymieniłyśmy się nawet telefonami. Okazała się być bardzo fajna. Szkoda tylko, że nie wiedziała, z jakim dupkiem chodzi. A co do niego, to co chwilę odnajdywałam na sobie jego spojrzenie. Pewnie tylko czekał, aż powiem dziewczynie o sytuacji z przed dwóch dni. Jednak postanowiłam, że nie będę wobec niej aż tak wredna. Niech sama zda sobie sprawę z tego, że on nie jest jej wart.


+ następny prawdopodobnie w piątek, bo jutro wyjeżdżam i nie będę miała jak pisać :c a teraz spadam na imprezę Halloweenową ;D
++ tak z ciekawości: jest tu ktoś z Waw-y???

poniedziałek, 29 października 2012

ROZDZIAŁ 3

Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające do mojego pokoju przez odsłonięte zasłony. Byłam pewna, kto był tego sprawcą, jednak w tej chwili nie zamierzałam nic z tym robić. Tak szczerze, to nie miałam nawet ochoty wstawać z łóżka. Cały czas byłam zdołowana po wczorajszym dniu. W ogóle nie byłam przekonana, czy cokolwiek mogło by mi poprawić w tej chwili humor.
Nagle, jak na zawołanie, do mojego pokoju wpadła Alex, drąc się przy tym na całe gardło:
-Zbieraj się! Mamy pół godziny!
-Do czego?-mruknęłam, przekręcając się na drugi bok i przykrywając głowę poduszką.
-Do zakupów!-krzyknęła już z korytarza.

A może wcale nie będzie aż tak źle?
*godzinę później*
-Która lepsza? Fioletowa, czy czarna?
-Fioletowa-odpowiedziałam, przeszukując jednocześnie półkę ze sweterkami, w poszukiwaniu mojego rozmiaru.
-Chyba wezmę obie. I może jeszcze tą szarą?-rozpromieniona Alexis tanecznym krokiem udała się w stronę działu z sukienkami.
*pół godziny później*
-Zaczekaj!-zawołałam przyjaciółkę, stając przy wystawie Conversów.
-Co jest?-spytała, niechętnie do mnie dołączając.
-Zobacz, jakie te są ładne-rozmarzyłam się, wskazując jednocześnie palcem na czarno-białe trampki za kostkę ze wzorem Gorillaz, czyli mojego ukochanego zespołu-Idę je przymierzyć.
-Czekam w Starbucksie-usłyszałam w odpowiedzi.
Nie odwracając się w jej stronę, weszłam do sklepu, po czym skierowałam się w stronę odpowiedniego regału. Przymierzyłam buty, a ponieważ pasowały idealnie, nie pozostawało mi nic innego, jak tylko je kupić. Chowając je do pudełka podanego przez sprzedawczynię, usłyszałam za plecami znajomy głos.
-Hej mała-obróciłam głowę i ujrzałam za sobą dwóch brunetów w kapturach i okularach przeciwsłonecznych. Mimo wszystko od razu ich poznałam. Louis i Harry.
-Cześć. Co tu robicie?-uśmiechnęłam się, jednocześnie ich przytulając.
-Przyszliśmy po dwudziestą parę Conversów dla Harry'ego.
-Lesze już to, niż setna bluzka w paski-warknął, po czym skierował się w stronę półek.
Zapłaciłam za buty, pożegnałam się z chłopakami i już miałam wychodzić, gdy ktoś złapał mnie za nadgarstek. Tym kimś okazał się być Louis.
-Słuchaj...ten...noo...dasz mi swój numer?-spytał niepewnie.
Podałam mu te dziewięć cyfr, po czym (oczywiście po kolejnym uścisku) ruszyłam w stronę Starbucksa.
*piętnaście minut później*
-No więc, jakie plany na dziś?-zapytałam Alexis, która własnie dopijała resztę swojej waniliowej latte.
-Myślałam o pójściu na imprezę. Znam ludzi, którzy robią domówkę dziś wieczorem.
-Mi tam pasuje-odpowiedziałam, bardzo zadowolona ta perspektywą. Po chwili jednak napotkałam spojrzenie Alex, przez co od razu zrzedła mi mina.
-O nie!-zaprotestowałam-Nie idę!
-No weź! Fajnie będzie. Proooooszę-spojrzała na mnie oczami kota ze Shreka, przeciągając ostatni wyraz.
-Ciekawe dla kogo ma być fajnie?! Dla ciebie może tak, ale ja nie zamierzam natknąć się na Zayna. Pamiętasz jeszcze, czemu przepłakałam cała wczorajszą noc? Czy może mam ci przypomnieć?-zapytałam ironicznie, cały czas na nią patrząc.
-No weź! Zgódź się!-powiedziała błagalnie.
-Nie! Nie mam zamiaru!-zaczęłam podnosić głos-Jak chcesz, to idź. Ja zostaję w domu.
*21.00*
Alexis wyszła jakieś pół godziny temu. Ja przez ten czas siedzę na kanapie oglądając MTV z kubkiem kakao i ciepłym kocem. Właśnie leciał nowy teledysk Katy Perry, gdy usłyszałam dźwięk przychodzącego sms-a. Wzięłam do ręki swojego i-phona.
"Otwórz drzwi-Louis"
Po przeczytaniu wiadomości zerwałam się z miejsca i wpuściłam do domu zniecierpliwionego Louisa.
-No nareszcie! Myślałem, że już nigdy się nie doczekam-powiedział, jednocześnie mnie do siebie przyciągając-Ale przejdźmy do konkretów. Czemu nie przyszłaś z Alex?-spytał, podejrzliwie mi się przyglądając.
-Czy tak ciężko jest wszystkim zrozumieć, że nie chcę nigdy więcej natknąć się na Zayna?!-zapytałam, jednocześnie podnosząc głos.
-Nie bulwersuj się tak-zakpił sobie, co sprawiło, że kąciki moich ust również lekko uniosły się w górę-Przyszedłem tylko , żeby spróbować cię wyciągnąć z domu, ale skoro nie chcesz, to nie-powiedział, przechodząc do salonu i rzucając się na kanapę-W takim razie zostaję u ciebie.


Rozdział pisany przy "Little Things" :D Pytanie do Was:
Też kochacie tą piosenkę? *,*

niedziela, 28 października 2012

ROZDZIAŁ 2

Siedziałam na jednej z ławek w parku, który znalazłam po dziesięciu minutach szukania jakiegokolwiek dosyć spokojnego miejsca. Teraz rozsądnie byłoby znaleźć odpowiedź na pytanie "jak do cholery mam wrócić do domu?". Jednak w tym momencie miałam o wiele większy problem.
Nie wiem czemu, ale, nie zważając uwagi na mój rozmazany makijaż, nie mogłam przestać płakać. A może po prostu nie chciałam? Może musiałam jakoś odreagować całą tą sytuację? Może właśnie o to chodziło? Chociaż tak właściwie, to szczerze w to wątpię. Moje serce ciągle bije zbyt mocno, żeby w jednej chwili się uspokoić.
Już dłuższą chwilę tu siedziałam, a ponieważ była jesień, czyli robiło się coraz chłodniej, zaczęłam się trząść. Nagle poczułam, że ktoś zarzuca mi na plecy kurtkę. Obróciłam głowę w lewą stronę i ujrzałam Louisa. Przesunęłam się, robiąc mu miejsce na ławce. Chłopak postawił na chodniku moje trampki, po czym usiadł koło mnie.Bez słowa mnie do siebie przyciągnął i mocno przytulił, pozwalając tym samym, żebym zamoczyła mu bluzkę swoimi łzami. To było trochę dziwne. Znam go dopiero jakieś pół godziny, a już się do niego przytulam, wypłakując mu się w t-shirt. Jednak w tej chwili nie przeszkadzało mi to. Powiedziałabym nawet, że to było bardzo miłe uczucie.
-Słuchaj, wiem, że pewnie jest ci ciężko, ale mogłabyś mi wytłumaczyć, o co chodzi? Bo teraz nie jestem nawet w stanie w jakikolwiek sposób ci pomóc-odezwał się Louis. Chwilę się wahałam, jednak po chwili stwierdziłam, że chyba mogę mu zaufać.
-Zayn to mój były-ciężko było mi wypowiedzieć te słowa, jednak w końcu się przełamałam-Chodziliśmy ze sobą niecałe pół roku. Nasz związek zakończył się, gdy któregoś dnia postanowiliśmy pójść razem na imprezę. Przesadził wtedy z alkoholem-tu głos zaczął mi się łamać-Przyłapałam go w łóżku z jakimś plastikiem. Od tej pory nie utrzymywaliśmy ze sobą żadnych kontaktów. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś go spotkam. Gdy go zobaczyłam, zawładnęły mną zbyt silne emocje no i...resztę historii już znasz-dokończyłam już szeptem
Louis nic nie odpowiedział, tylko przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej, wycierając jednocześnie zimnymi palcami łzy z moich policzków.
-Wiesz co...chyba powinniśmy już wracać.
-Masz rację-odpowiedziałam, zakładając w tym samym czasie trampki. Wstałam z ławki, po czym skierowałam się za Louisem w stronę domu chłopaków.
*15 minut później*
-Louis, mam prośbę-powiedziałam, gdy byliśmy już na miejscu.
-Hmm? Jaką?
-Mógłbyś zawołać Alex? Ja wolę tutaj poczekać. Nie chcę natknąć się na...sam wiesz, kogo.
-Jasne, rozumiem. Nie ma sprawy-powiedział, po czym mocno go przytuliłam, powiedziałam "dziękuję", a chwile później patrzyłam, jak znika za drzwiami, w których minutę później stanęła moja przyjaciółka. Przytuliła mnie, szepcząc mi przy tym do ucha:
-Nie przejmuj się tym dupkiem. Nie warto.
-Dziękuję-odpowiedziałam jej tym samym tonem, po czym skierowałyśmy się w stronę naszego domu. Przez całą drogę żadna z nas nie odezwała się ani słowem, co było do nas bardzo niepodobne. Zwykle miałyśmy milion tematów do obgadania, jednak teraz ta cisza wcale mi nie przeszkadzała. Wolałam już to, niż dołującą rozmowę na temat Zayna, także zamiast tego, po prostu szłam wtulona w Alexis.
*2 godziny później*
Już ponad godzinę leżę w łóżku i nie mogę spać. Jedyna moja czynność w tym momencie to płacz. A to wszystko tylko i wyłącznie z jednego powodu. Za każdym razem, gdy próbuje zasnąć, zaczynam myśleć o NIM. Przypominają mi się chwile, gdy czułam się bezpiecznie, zasypiając w jego ramionach. Gdy przed snem śpiewał mi coś, a potem wypowiadał te dwa magiczne słowa. Poranki, kiedy budziłam się z głową na jego torsie, czując jednocześnie obejmujące mnie, silne ramię. Gdy miałam stu procentową pewność, że on mnie kocha tak mocno, jak ja jego. Jednak teraz to są tylko wspomnienia. I wcale nie łudzę się, że te momenty powrócą. Tak szczerze, to wcale tego nie chcę. Cały czas kocham Zayna, jednak nie wiem, czy mogłabym mu z powrotem zaufać.

piątek, 26 października 2012

ROZDZIAŁ 1

Siedziałam właśnie z moją najlepszą przyjaciółką w jednym z londyńskich Starbucksów. Rozmawiałyśmy o wszystkim, co nam się ostatnio przytrafiło. Wcześniej nie miałyśmy na to czasu, z powodu tego całego zamieszania związanego z przeprowadzką. Razem postanowiłyśmy zostawić za sobą stare życie w rodzinnym Bradford, a zacząć nowe, lepsze w stolicy Wielkiej Brytanii-Londynie. Ale wracając do tematu rozmowy, to Alex opowiadała mi właśnie o jakimś chłopaku, którego poznała parę dni temu w klubie. Co prawda byłyśmy tam razem, ale odrobinkę przesadziłam z alkoholem, przez naprawdę nie pamiętam nic z tamtego wieczoru. Ale sądzę, że gdybym zrobiła coś głupiego, to Alexis dawno temu by mi to uświadomiła. A co do chłopaka, to (jeżeli dobrze usłyszałam) miał na imię Harry.
-Zaprosił nas na dzisiaj do siebie, żebyśmy mogły poznać jego przyjaciół, z którymi jest w jednym zespole. Może wreszcie sobie kogoś znajdziesz-zasugerowała zabawnie poruszając brwiami.
-Alex, mówiłam ci już z tysiąc razy...
-Tak wiem-przerwała mi-Po ostatnim związku wolisz nie ryzykować. Ale kobieto! To trwa już zbyt długo! Weź się w końcu w otrząśnij i zacznij żyć normalnie. To, że jeden facet cię zranił, nie oznacza od razu, że wszyscy są tacy sami. W około jest wielu innych. I to lepszych. Wystarczy, że się tylko rozejrzysz. A tym dupkiem się nie przejmuj. Widocznie nie był ciebie wart. Zapamiętaj sobie, że żaden facet nigdy nie będzie wart twoich łez-kochana Alexis. Zawsze potrafi mnie pocieszyć, nie zależnie od sytuacji.-A teraz zbieraj się. Mamy niecałe cztery godziny do wyjścia-powiedziała, po czym wstałyśmy z miejsc, łapiąc jednocześnie swoje torebki i kubki z napojami i po wyjściu z lokalu skierowałyśmy się w stronę pierwszej wolnej taksówki.
*3 godziny później*
Alex, odkąd tylko wróciłyśmy, biega po domu w tą i z powrotem. Gdybym jej nie znała tak długo,mogłabym nawet pomyśleć, że się naćpała Nawet gada tak, że nie mogę jej zrozumieć. Natomiast ja przez ten cały czas siedzę przed telewizorem, przyglądając się jednocześnie cyrkowi, jaki odstawia moja przyjaciółka.
-Którą sukienkę wybrać?
-Ta białą-odpowiedziałam na pytanie, nawet nie spoglądając w jej stronę.
-A mogłabyś się łaskawie odwrócić i zauważyć do jasnej cholery, że nie mam żadnej białej?!-po tych słowach przekierowałam swój wzrok w jej stronę i skierowałam go na dwie sukienki, które miała w rękach, po czym, jakby nigdy nic, odpowiedziałam spokojnie:
-No to może być fioletowa.

-Dzięki, w takim razie wybiorę tą szarą.-uśmiechnęła się promiennie
i zniknęła mi z oczu, wchodząc na górę po schodach.
*30 minut później*
Po zamknięciu domu skierowałyśmy się w stronę wyznaczoną przez Alex.
Ona w szarej, eleganckiej sukience bez dekoltu, na krótki rękaw, z paskiem w panterkę na środku talii, podkreślającym jej niezwykle zgrabną sylwetkę, oraz narzuconym na to beżowym płaszczyku tej samej długości. Do tego miała dobrane najzwyklejsze, czarne szpilki, oraz szarą torbę od Prady, którą trzymała w dłoni, opiętej wieloma rożnymi bransoletkami i
perfekcyjnym manicure'm na paznokciach.
W reku trzymała i'phona, na którym aktualnie sprawdzała godzinę.
Ja natomiast miałam na sobie obcisłą bluzkę z kwiatowym wzorem, narzucony na to luźny, kremowy sweterek z dziurami, oraz obcisłe, jasno dżinsowe szorty, w które miałam wpuszczoną bluzkę. Do tego dobrane białe Conversy za kostkę, naszyjnik sięgający do talii, oraz małą, czarną torebkę na ramię od Channel, wysadzaną złotymi ćwiekami.
Na szczęście ten cały Harry nie mieszkał aż tak daleko. Jakieś 10-15 minut drogi od naszego domu.
W końcu dotarłyśmy na miejsce. Drzwi otworzył nam dosyć wysoki brunet z burzą loków, oraz hipnotyzującymi, zielonymi oczami. Po wyglądzie domyśliłam się, że to jest ten sam, o którym Alexis mi opowiadała. Chłopak przywitał się z moją przyjaciółką, po czym podszedł do mnie podając rękę i szeroko się uśmiechając.
-Hej, jestem Harry.
-Jennifer, ale mów mi Jen-odpowiedziałam, ściskając jego dłoń i odwzajemniając uśmiech.
-Chodź, poznasz resztę.
Zdjęłam swoje białe trampki, po czym skierowałam się do salonu, w którym siedziała trójka chłopaków razem z Alexis, którą chyba tez widzieli po raz pierwszy. Zapoznałam się ze wszystkimi, a następnie skierowałam się na kanapę, siadając obok Nialla (jeśli dobrze pamiętam), który obżerał się paczką chipsów.
-A więc skąd jesteście?
-Z Bradford-odpowiedziała za nas obie Alex, która znalazła sobie miejsce obok Harry'ego.
-O, to tak jak Zayn-powiedział Liam (chyba)-a tak w ogóle to...
-Czekaj, jaki Zayn???-przerwałam mu.
-Zayn Malik. O, właśnie tu idzie-powiedział, kierując swój wzrok na mulata schodzącego po schodach. Gdy dostrzegłam jego  twarz, byłam już pewna. Nie zwracając uwagi na obecność chłopaków, podeszłam do niego i z całej siły przywaliłam mu w twarz.
-Ty pieprzony dupku!!!-wydarłam się na niego. Nie zwracając uwagi na to, że jestem bez butów, w samych skarpetkach wybiegłam na dwór i cała zapłakana skierowałam się w stronę pobliskiego parku. To było jedyne wyjście, które wydało mi się wtedy rozsądne.

czwartek, 25 października 2012

PROLOG

Dlaczego zawsze, gdy coś idzie po Twojej myśli, gdy życie wreszcie nabiera sensu, jedno niechciane wydarzenie w ułamku sekundy obraca cały świat o sto osiemdziesiąt stopni? Ci, którzy kiedykolwiek tego doświadczyli, na pewno wiedzą, o czym mówię. A dla tych, którzy nie rozumieją: mam na myśli zakochanie. Gdy w życiu w końcu odnalazłam szczęście i spokój, musiałam nieumyślnie zboczyć ze ścieżki i pozwolić na to, by całe moje dotychczasowe życie runęło w gruzach. Ciężko było mi się pozbierać, jednak, z pomocą moich przyjaciół, zrozumiałam, że trzeba zostawić za sobą spalone mosty i ruszyć na przód, nie zważając na to, jak życie jest ciężkie. Tylko czy moja historia zakończy się happy-endem? Tak szczerze to sama jestem tego ciekawa...

BOHATEROWIE ;3



JENNIFER SUNSHINE (JEN, JENNY)
Data urodzenia: 26.07.1992
Miejsce urodzenia: Bradford/UK
Wzrost: 167 cm
Waga: 58 kg
Kolor oczu: szaro-niebieskie
Kolor włosów: ciemny blond
Jej najlepszą przyjaciółką jest Alex, z którą zna się od urodzenia. Jennifer to osoba towarzyska i bardzo łatwo odnajdująca się w nowym otoczeniu, oraz wśród nowych znajomych. Stara się zapomnieć o przeszłości, jednak nie spodziewa się, że przeszłość do niej powróci.


ALEXANDRA COLLINS (ALEX, ALEXIS)
Data urodzenia: 18.02.1993
Miejsce urodzenia: Bradford/UK
Wzrost: 172 cm
Waga: 57 kg
Kolor oczu: brązowe
Kolor włosów: ciemny blond
Alex również jest osobą bardzo towarzyską, jednak, w przeciwieństwie do swojej najlepszej przyjaciółki Jennifer, o niezwykle ciężkim charakterze. Często rozpoczyna kłótnie z byle jakiego powodu, żeby móc się na kimś wyżyć. Jednak, gdy się ją bliżej pozna, nie wydaje się być aż taka straszna.

ZAYN MALIK
Data urodzenia: 12.01.1993
Miejsce urodzenia: Bradford/UK
Kolor oczu: brązowe
Kolor włosów: czarny
1/5 One Direction. Jest muzułmaninem. Wygląda na bad-boya, jednak w środku jest niezwykle czułym chłopakiem. Lubi imprezować, jednak ma słaba głowę do alkoholu, przez co po wypiciu kilku drinków sam nie wie, co robi. Chociaż nikomu tego nie mówi, to bardzo tęskni za przeszłością.

LOUIS TOMLINSON
Data urodzenia: 24.12.1991
Miejsce urodzenia: Doncaster/UK
Kolor oczu: zielono-niebieskie
Kolor włosów: brąz
1/5 One Direction. Mimo, że jest najstarszy, to czasem zachowuje się, jak małe dziecko. Ma tysiąc szalonych pomysłów na minutę, co nie zawsze wychodzi mu na dobre. Jest strasznie niecierpliwy i szybko się nudzi. Zawsze stawia na swoim i robi to, co sam uważa za słuszne.

HAROLD (HARRY) STYLES
Data urodzenia: 01.02.1994
Miejsce urodzenia: Holmes Chapel/UK
Kolor oczu: zielone
Kolor włosów: brąz
1/5 One Direction. Najmłodszy członek zespołu, jednak wcale nie najspokojniejszy. Ma słabość do starszych kobiet. Kocha imprezować i spędzać noce z nowo poznanymi dziewczynami, a potem urywać kontakt, tłumacząc, że "to nie jest ta jedyna".

NIALL HORAN
Data urodzenia: 13.09.1993
Miejsce urodzenia: Mullingar/Irlandia
Kolor oczu: niebiesko-błękitne
Kolor włosów: farbowany blond
1/5 One Direction. Bardzo nieśmiały, zwłaszcza w stosunku do dziewczyn. Od czasów X-factora nie był w żadnym związku. Lubi imprezować i często przesadza z alkoholem, nie panując później nad tym, co robi. Jego talentem, oprócz śpiewania jest gra na gitarze.

LIAM PAYNE
Data urodzenia: 29.08.1993
Miejsce urodzenia: Wolverhampton
Kolor oczu: brązowe
Kolor włosów: ciemny blond
1/5 One Direction. Najrozsądniejszy z całej piątki, pomimo tego, że wcale nie jest z nich najstarszy. Można na nim polegać, ponieważ zawsze dochowuje sekretów. Niedawno rozstał się ze swoją dziewczyną Danielle, o czym ciągle nie może zapomnieć.