środa, 12 grudnia 2012

EPILOG

*4 lata później*
Podobno każdy ma gdzieś tam na świecie swoją drugą połówkę. W moim serce od zawsze byłeś i już na zawsze będziesz nią ty. Pomimo tego, że mnie tak cholernie zraniłeś, ja wciąż nie mogę przestać cię kochać. Może dlatego, że nie zapomina się miłości swojego życia, z którą wiąże się najwspanialsze wspomnienia? A może dlatego, że zostawiłeś mi w prezencie dwie osoby, które od czterech lat dzień w dzień mi o tobie przypominają? Tak! Zdecydowanie są to te oba powody..
Jeszcze dzisiaj rano sądziłam, że ten dzień będzie taki sam, jak pozostałe. Zaraz po pracy pojechałam odebrać Salmę i Javadda z przedszkola. Gdy oni się ubierali, ja czekając na nich usiadłam na ławce obok i zaczęłam rozglądać się dookoła. Wtedy zauważyłam ciebie.
Stałeś jakieś pięć metrów przede mną i trzymałeś za rękę małego chłopca. Nie za bardzo rozumiejąc co się dzieje, co chwila przenosiłeś wzrok to na mnie, to na maluchy. Gdy zobaczyłam cię po raz pierwszy po tylu latach, momentalnie poczułam, jak w moich oczach gromadzi się wodospad łez. Dodatkowym ciosem było dla mnie to, że trzymałeś za rękę tego chłopca, który jak się domyślam był twoim synem. Skoro ułożyłeś sobie z kimś innym szczęśliwe życie, to nie zamierzałam ci tego niszczyć. Przecież każdy ma prawo być szczęśliwy, czyż nie? Szkoda tylko, że moja szansa na szczęście już dawno przepadła...
Na pewno domyśliłeś się, że to twoje dzieci. W końcu byliście do siebie podobni jak dwie krople wody.
Czując, że dłużej nie wytrzymam twojej obecności, złapałam ich za oboje ręce i pośpiesznie opuściłam z nimi budynek przedszkola. Gdy byłyśmy już blisko samochodu zauważyłam, że szybko wybiegłeś z budynku i od razu skierowałeś się w naszą stronę. Ucieczka wydała mi się w tamtej chwili bezsensowna, bo wiedziałam, że i tak byś nas dogonił.
Po chwili poczułam na swoich nadgarstkach twój uścisk i unoszący się w powietrzu charakterystyczny zapach perfum, za którym tak bardzo tęskniłam.
Zaraz usłyszałam ten głos, który od zawsze przyprawiał mnie o palpitacje serca.
-Możemy porozmawiać?
-Nie! Lepiej zajmij się swoim synem-warknęłam, po czym wyrwałam jego rękę z uścisku i z powrotem chwytając ich małe rączki skierowałam się w stronę samochodu.
-Co?! Nie! To nie tak!-tłumaczył się, próbując za mną nadążyć-Tommy to syn Louisa. Ja go miałem odebrać, bo Lou coś wypadło. Posłuchaj mnie!-krzyknął i zatrzymał się, szarpiąc mnie za rękę-Wiem, że cię skrzywdziłem, ale wierz mi, że niczego nie żałuje bardziej, niż tego, że o ciebie nie walczyłem. Przez te wszystkie lata nie potrafiłem się z nikim związać, bo kocham ciebie i to się nigdy nie zmieni. Proszę, wybacz mi-w tym momencie już klęczał przede mną i patrzył się na mnie błagalnym wzrokiem.
-A co z Perrie?-spytałam sarkastycznie.
-Te zdjęcia były stare. Zrobione jeszcze zanim do siebie wróciliśmy.
-Wstań-powiedziałam, a gdy już to zrobił przyciągnęłam go do siebie i namiętnie pocałowałam.
-Ostatnia szansa-wyszeptałam między pocałunkami.
Zayn tylko szeroko się uśmiechnął i mocno przytulił do siebie mnie i dzieciaki.
-Kocham was-wyszeptał.
*dwa lata później*
Dzisiaj jest 23 grudnia. Dzień przed Wigilią. Ciekawi Was pewnie, jak to wszystko się dalej potoczyło...
Otóż siedzę właśnie w salonie przed kominkiem trzymając na rękach naszego rocznego synka. Jednocześnie przyglądam się mulatowi, który gania po całym domu za bliźniakami. Na samą myśl o Maliku mój wzrok powędrował na złotą obrączkę na prawej dłoni.
Jeszcze kilka lat temu nie pomyślałabym, że ta historia tak się skończy. Byłam pewna, że najrozsądniejszym wyjściem będzie po prostu zapomnieć. Do tej pory nie wiem, jak mogłam się tak cholernie mylić. Zayn jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu i wcale nie żałuję, że dałam mu drugą szansę. 



Wiem, że może mnie za to zabijecie, ale ten rozdział był już ostatni :c
No więc...
Jeżeli chodzi o to, czemu kończę, to powód jest prosty. To był mój pierwszy blog i zdaję sobie sprawę z tego, że był beznadziejny, więc po prostu nie widzę sensu dalej tego ciągnąć :(
Poza tym mam ostatnio mało czasu, a zamierzam bardziej skupić się na moim drugim blogu, którego prowadzę z przyjaciółką c:
I mam jedną wielką prośbę:
JEŻELI PRZECZYTAŁEŚ-SKOMENTUJ
NIE WAŻNE, CZY WEJDZIESZ TU ZA MIESIĄC, CZY ZA PÓŁ ROKU...CHCE PO PROSTU WIEDZIEĆ, CZY KTOKOLWIEK DOCENIŁ MOJĄ PRACĘ :)
+pod tym postem możecie zostawiać adresy swoich blogów, obiecuje, że na wszystkie zajrzę :D
I przede wszystkim: BAAARDZO dziękuję wszystkim, którzy czytali (ponad 2400 wyświetleń) komentowali (jak na razie równo 100 komentarzy), obserwowali (14 obserwatorów) MASSIVE THANK YOU <3
LOVE YOU ALL i do zobaczenia na moim drugim blogu :D http://hate-your-perfection.blogspot.com/

czwartek, 6 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 14

Czasami fajnie jest cofnąć się w czasie. Przypomnieć sobie z powrotem całe dzieciństwo. Zwiedzać dawne sekretne miejsca i odkrywać cały ten magiczny świat na nowo. Jednak w moim przypadku nie jest to tak kolorowe, jak może się niektórym wydawać.
Jestem już od miesiąca w Bradford i przyznaję szczerze, że myliłam się uważając, iż zapomnę tutaj o Zaynie. Wręcz przeciwnie. Wszystko powróciło, sprawiając mi tym samym jeszcze większy ból. Jakby tęsknota za ukochanym nie była dla mnie wystarczającym cierpieniem.
Nie mam ochoty nawet wychodzić z domu. Wszystko wiąże ze sobą jakieś wspaniałe wspomnienia, które doprowadzają mnie do kolejnego potoku łez spływających po moich policzkach.
Na początku rozłąka wydała mi się prosta i banalna, jednak z czasem okazała się być totalną udręką, z którą już dawno przestałam sobie radzić.
Siedziałam właśnie na parapecie okna, w ręku trzymając kubek z gorącym kakao. Jednocześnie przyglądałam się dzieciom sąsiadów, które bawiły się w śniegu robiąc tak zwane "aniołki", albo lepiąc bałwana z marchewką zamiast nosa, kasztanami mającymi na celu naśladowanie guzików płaszcza i gałązkami drzew powpinanymi w miejsce rąk. Odruchowo przyłożyłam sobie dłoń do brzucha. Nie był jeszcze zaokrąglony, ale cieszyła mnie sama świadomość, że noszę w sobie nowe życie. Momentalnie jednak zmizerniałam, gdy uświadomiłam sobie, że to dziecko nigdy nie będzie miało w pełni szczęśliwego dzieciństwa, ponieważ zawsze będzie mu czegoś brakować. Właściwie, to kogoś. A mianowicie ojca. Ja osobiście nie mogę wyobrazić sobie, jak wyglądało by moje życie bez taty.
Mam wyrzuty sumienia, że krzywdzę dziecko, zabierając mu ojca. Jednak z drugiej strony jego "tatuś" powiedział, że na razie nie chce mieć dziecka, więc po co mam mu zawracać tym głowę. Najbardziej szkoda mi tylko tego malucha. Przecież w końcu kiedyś będzie musiał się dowiedzieć, kim jest jego ojciec. A jestem  pewna, że ulubionym zajęciem nie będzie wtedy czytanie najnowszych nagłówków gazet o treści "Zayn Malik przyłapany na randce z supermodelką! Kolejny romans, czy coś poważniejszego?".
W trakcie tych rozmyślań uświadomiłam sobie, że od czasu naszego "zerwania" nie wiem, co dzieje się z moim byłym. Co prawda rozmawiam z Alex po kilka godzin dziennie, ale za każdym razem staram się unikać tematu Zayna. W trakcie rozmów o nim ograniczam się tylko do dwóch podstawowych pytań. "Czy żyje?" i "czy nic mu nie jest?".
Odstawiłam kubek na biurko stojące obok okna i wzięłam do ręki laptopa. Pierwsze, co zrobiłam, to na jednej ze stron plotkarskich wpisałam w wyszukiwarce "Zayn Malik". Wyskoczyło mi kilka tysięcy artykułów, jednak mnie interesowały tylko te najnowsze. Moją uwagę przykuł jeden z nich.
"Zayn Malik i Perrie Edwards"
"Czy kolejny przystojniak z One Direction nie jest już do wzięcia? Wszystko wskazuje na to, że tak. Piosenkarz ostatnio coraz częściej widywany jest w towarzystwie wokalistki brytyjskiego zespołu Little Mix. Perrie Edwards."
Czułam, że zaraz nie wytrzymam, więc po prostu szybko przeleciałam wzrokiem po artykule, chcąc wyłapać najważniejsze informacje.
"Artysta ostatnio w jednym z wywiadów potwierdził te informacje:
-Tak. Jesteśmy parą. Spotykamy się od dwóch tygodni."
Aha. Fajnie. Od dwóch tygodni są parą, a artykuł jest sprzed tygodnia. Czyli wystarczył mu zaledwie tydzień na otrząśnięcie się po zerwaniu i znalezienie sobie nowej dziewczyny. Po co w takim razie co chwilę powtarzał, że mnie kocha i jestem dla niego najważniejsza? Po co ta całą szopka?
Obok było dołączone wspólne zdjęcie tej słodkiej parki. Ze złości z całej siły zatrzasnęłam ekran laptopa i rzuciłam się na łózko, wypłakując łzy w poduszkę i starając się zapomnieć o tym całym pierdolonym świecie.

Wiem, że nie było 20, ale w prezencie na mikołajki napisałam kolejny rozdział :D
Następny pojawi się, jak zobaczę pod tym postem 15 komentarzy c:
EDIT: zapraszam na bloga, którego prowadzę razem z przyjaciółką :> 2 komentarze i jutro pojawi się pierwszy rozdział :D http://hate-your-perfection.blogspot.com/

wtorek, 4 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 13

*2 miesięce później*
Już od kilku godzin chodzę z Alex po tej przeklętej galerii handlowej. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Alexis przymierza wszystko, co tylko napotka, ale nic nie kupuje. Tłumaczy się przy tym, że ''ma już coś podobnego''. I zawsze kończy się tak samo. A mianowicie wychodzimy ze sklepu z pustymi rękoma i wchodzimy do następnego, w którym czeka na mnie kolejne pół godziny udręki wśród ogromnych stert ubrań i wieszaków. Nie miałam za bardzo ochoty na zakupy, ale stwierdziłam, że to będzie idealna okazja, żeby pogadać z Alex szczerze. Tak, jak kiedyś.
Ostatnio się od siebie trochę oddaliłyśmy. Obie miałyśmy na głowie szkołę, a po zajęciach każda z nas starała się spędzać jak najwięcej czasu ze swoim chłopakiem, przez co odrobinę zaniedbałyśmy naszą przyjaźń. Na szczęście obie jesteśmy silne i postaramy się nadrobić zaległe chwile.
Dzisiejszego dnia byłam ubrana w jasne dżinsowe rurki z dziurami, biały, luźny sweterek, a na to narzucony ciemno beżowy płaszczyk. Do tego dobrałam naszyjnik z krzyżem, brązową torbę i tego samego koloru długie buty UGG.
Alex natomiast miała na sobie długi fioletowy sweter, legginsy i na to narzucony biały płaszczyk. Do tego dobrała małą, czarną torebkę, tego samego koloru wiązane buty na koturnie i szalik pod kolor płaszcza.
-Jak ci się układa z Harrym?-spytałam, gdy siedziałyśmy w Starbucksie.
-Wspaniale-odpowiedziała cała rozpromieniona. Chyba pierwszy raz w życiu widzę ją w takim stanie. Na pierwszy rzut oka widać, że jest zakochana.
Gadałyśmy tak jeszcze chwilę, dopóki nie musiałyśmy się zbierać. Chłopcy byli przez tydzień w USA, a dzisiaj mieli mieć wywiad w telewizji, którego obie za nic nie chciałyśmy przegapić.
*godzinę później*
Siedziałyśmy właśnie przed telewizorem, oglądając reklamy przed wywiadem One Direction. Znając życie zadadzą im te same pytania, co zwykle, ale i tak byłam ciekawa, co odpowiedzą.
W końcu doczekałyśmy się tej chwili, gdy zaczął się wywiad.
Pytania padały po kolei. Dotyczyły trasy, nowej płyty, no i oczywiście związków. Jedno z pytań do Zayna trochę zbiło mnie z tropu. Dotyczyło przyszłości, a mianowicie dzieci.
-Na razie nie zamierzamy zostać rodzicami. Jest dobrze tak, jak jest. Sam jeszcze nie potrafię o siebie zadbać, a co dopiero, jakbym miał zostać ojcem-po tych słowach się zaśmiał-Poza tym dziecko tylko przeszkadzało by mi w karierze, nad którą chcę się teraz najbardziej skupić.
*2 dni później*
Cała zapłakana wybiegłam ze szpitala. Nie! Nie! Nie! To przecież nie możliwe! Jak mogło do tego dojść?!
-I co?-spytała Alexis, która czekała na mnie w samochodzie pod szpitalem.
Bez słowa podałam jej do ręki kartkę z wynikami.
-Gratulacje! To wspaniale!-ucieszyła się, jednocześnie mnie do siebie przytulając.
-Nie! To okropnie!-wydarłam się na nią-Zapomniałaś już, co powiedział w wywiadzie?!-spytałam ironicznie, po czym zacytowałam jej fragment wypowiedzi Malika, naśladując przy tym jego głos-"dziecko bardzo by mi przeszkadzało w karierze, nad którą chcę się teraz najbardziej skupić"
-To co niby zrobisz?
-To proste. Wyjeżdżam.
*godzinę później*
Po raz ostatni przeszłam się po domu, żeby sprawdzić, czy niczego nie zapomniałam. Będzie mi brakować tego wszystkiego, ale wiem, że zostając tu, tylko pogorszę sytuację. Skoro Zayn nie chce mieć dziecka, to nie zamierzam go do tego zmuszać. Jednak ja zamierzam je wychować. Skoro nie z nim, to bez niego. Już postanowiłam. Wracam do Bradford.
*3 dni później-Zayn*
-Co to kurwa jest?!-wydarłem się na cały głos, gdy przeczytałem treść leżącej na stole w kuchni kartki. Wracam do domu po tygodniowym pobycie w USA i liczę na to, że w końcu zobaczę się z moją ukochaną dziewczyną. Nareszcie ją przytulę, pocałuję...a co zastałem zamiast tego? Jakąś głupią karteczkę, na której miłość mojego życia napisała, że z nami koniec i nawet nie podała żadnego konkretnego powodu.
O nie! Napewno tego tak nie zostawię. Kocham ją najmocniej na świecie i za nic nie pozwolę jej odejść.


W końcu udało mi się napisać :D Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale ostatnio mam dużo zaległości w szkole, które staram się nadrobić, a oprócz tego problemy zdrowotne, o których nie będę opowiadać ;c
Następny pojawi się w piątek, jeżeli zobaczę pod tym postem 20 komentarzy c: