środa, 12 grudnia 2012

EPILOG

*4 lata później*
Podobno każdy ma gdzieś tam na świecie swoją drugą połówkę. W moim serce od zawsze byłeś i już na zawsze będziesz nią ty. Pomimo tego, że mnie tak cholernie zraniłeś, ja wciąż nie mogę przestać cię kochać. Może dlatego, że nie zapomina się miłości swojego życia, z którą wiąże się najwspanialsze wspomnienia? A może dlatego, że zostawiłeś mi w prezencie dwie osoby, które od czterech lat dzień w dzień mi o tobie przypominają? Tak! Zdecydowanie są to te oba powody..
Jeszcze dzisiaj rano sądziłam, że ten dzień będzie taki sam, jak pozostałe. Zaraz po pracy pojechałam odebrać Salmę i Javadda z przedszkola. Gdy oni się ubierali, ja czekając na nich usiadłam na ławce obok i zaczęłam rozglądać się dookoła. Wtedy zauważyłam ciebie.
Stałeś jakieś pięć metrów przede mną i trzymałeś za rękę małego chłopca. Nie za bardzo rozumiejąc co się dzieje, co chwila przenosiłeś wzrok to na mnie, to na maluchy. Gdy zobaczyłam cię po raz pierwszy po tylu latach, momentalnie poczułam, jak w moich oczach gromadzi się wodospad łez. Dodatkowym ciosem było dla mnie to, że trzymałeś za rękę tego chłopca, który jak się domyślam był twoim synem. Skoro ułożyłeś sobie z kimś innym szczęśliwe życie, to nie zamierzałam ci tego niszczyć. Przecież każdy ma prawo być szczęśliwy, czyż nie? Szkoda tylko, że moja szansa na szczęście już dawno przepadła...
Na pewno domyśliłeś się, że to twoje dzieci. W końcu byliście do siebie podobni jak dwie krople wody.
Czując, że dłużej nie wytrzymam twojej obecności, złapałam ich za oboje ręce i pośpiesznie opuściłam z nimi budynek przedszkola. Gdy byłyśmy już blisko samochodu zauważyłam, że szybko wybiegłeś z budynku i od razu skierowałeś się w naszą stronę. Ucieczka wydała mi się w tamtej chwili bezsensowna, bo wiedziałam, że i tak byś nas dogonił.
Po chwili poczułam na swoich nadgarstkach twój uścisk i unoszący się w powietrzu charakterystyczny zapach perfum, za którym tak bardzo tęskniłam.
Zaraz usłyszałam ten głos, który od zawsze przyprawiał mnie o palpitacje serca.
-Możemy porozmawiać?
-Nie! Lepiej zajmij się swoim synem-warknęłam, po czym wyrwałam jego rękę z uścisku i z powrotem chwytając ich małe rączki skierowałam się w stronę samochodu.
-Co?! Nie! To nie tak!-tłumaczył się, próbując za mną nadążyć-Tommy to syn Louisa. Ja go miałem odebrać, bo Lou coś wypadło. Posłuchaj mnie!-krzyknął i zatrzymał się, szarpiąc mnie za rękę-Wiem, że cię skrzywdziłem, ale wierz mi, że niczego nie żałuje bardziej, niż tego, że o ciebie nie walczyłem. Przez te wszystkie lata nie potrafiłem się z nikim związać, bo kocham ciebie i to się nigdy nie zmieni. Proszę, wybacz mi-w tym momencie już klęczał przede mną i patrzył się na mnie błagalnym wzrokiem.
-A co z Perrie?-spytałam sarkastycznie.
-Te zdjęcia były stare. Zrobione jeszcze zanim do siebie wróciliśmy.
-Wstań-powiedziałam, a gdy już to zrobił przyciągnęłam go do siebie i namiętnie pocałowałam.
-Ostatnia szansa-wyszeptałam między pocałunkami.
Zayn tylko szeroko się uśmiechnął i mocno przytulił do siebie mnie i dzieciaki.
-Kocham was-wyszeptał.
*dwa lata później*
Dzisiaj jest 23 grudnia. Dzień przed Wigilią. Ciekawi Was pewnie, jak to wszystko się dalej potoczyło...
Otóż siedzę właśnie w salonie przed kominkiem trzymając na rękach naszego rocznego synka. Jednocześnie przyglądam się mulatowi, który gania po całym domu za bliźniakami. Na samą myśl o Maliku mój wzrok powędrował na złotą obrączkę na prawej dłoni.
Jeszcze kilka lat temu nie pomyślałabym, że ta historia tak się skończy. Byłam pewna, że najrozsądniejszym wyjściem będzie po prostu zapomnieć. Do tej pory nie wiem, jak mogłam się tak cholernie mylić. Zayn jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu i wcale nie żałuję, że dałam mu drugą szansę. 



Wiem, że może mnie za to zabijecie, ale ten rozdział był już ostatni :c
No więc...
Jeżeli chodzi o to, czemu kończę, to powód jest prosty. To był mój pierwszy blog i zdaję sobie sprawę z tego, że był beznadziejny, więc po prostu nie widzę sensu dalej tego ciągnąć :(
Poza tym mam ostatnio mało czasu, a zamierzam bardziej skupić się na moim drugim blogu, którego prowadzę z przyjaciółką c:
I mam jedną wielką prośbę:
JEŻELI PRZECZYTAŁEŚ-SKOMENTUJ
NIE WAŻNE, CZY WEJDZIESZ TU ZA MIESIĄC, CZY ZA PÓŁ ROKU...CHCE PO PROSTU WIEDZIEĆ, CZY KTOKOLWIEK DOCENIŁ MOJĄ PRACĘ :)
+pod tym postem możecie zostawiać adresy swoich blogów, obiecuje, że na wszystkie zajrzę :D
I przede wszystkim: BAAARDZO dziękuję wszystkim, którzy czytali (ponad 2400 wyświetleń) komentowali (jak na razie równo 100 komentarzy), obserwowali (14 obserwatorów) MASSIVE THANK YOU <3
LOVE YOU ALL i do zobaczenia na moim drugim blogu :D http://hate-your-perfection.blogspot.com/

czwartek, 6 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 14

Czasami fajnie jest cofnąć się w czasie. Przypomnieć sobie z powrotem całe dzieciństwo. Zwiedzać dawne sekretne miejsca i odkrywać cały ten magiczny świat na nowo. Jednak w moim przypadku nie jest to tak kolorowe, jak może się niektórym wydawać.
Jestem już od miesiąca w Bradford i przyznaję szczerze, że myliłam się uważając, iż zapomnę tutaj o Zaynie. Wręcz przeciwnie. Wszystko powróciło, sprawiając mi tym samym jeszcze większy ból. Jakby tęsknota za ukochanym nie była dla mnie wystarczającym cierpieniem.
Nie mam ochoty nawet wychodzić z domu. Wszystko wiąże ze sobą jakieś wspaniałe wspomnienia, które doprowadzają mnie do kolejnego potoku łez spływających po moich policzkach.
Na początku rozłąka wydała mi się prosta i banalna, jednak z czasem okazała się być totalną udręką, z którą już dawno przestałam sobie radzić.
Siedziałam właśnie na parapecie okna, w ręku trzymając kubek z gorącym kakao. Jednocześnie przyglądałam się dzieciom sąsiadów, które bawiły się w śniegu robiąc tak zwane "aniołki", albo lepiąc bałwana z marchewką zamiast nosa, kasztanami mającymi na celu naśladowanie guzików płaszcza i gałązkami drzew powpinanymi w miejsce rąk. Odruchowo przyłożyłam sobie dłoń do brzucha. Nie był jeszcze zaokrąglony, ale cieszyła mnie sama świadomość, że noszę w sobie nowe życie. Momentalnie jednak zmizerniałam, gdy uświadomiłam sobie, że to dziecko nigdy nie będzie miało w pełni szczęśliwego dzieciństwa, ponieważ zawsze będzie mu czegoś brakować. Właściwie, to kogoś. A mianowicie ojca. Ja osobiście nie mogę wyobrazić sobie, jak wyglądało by moje życie bez taty.
Mam wyrzuty sumienia, że krzywdzę dziecko, zabierając mu ojca. Jednak z drugiej strony jego "tatuś" powiedział, że na razie nie chce mieć dziecka, więc po co mam mu zawracać tym głowę. Najbardziej szkoda mi tylko tego malucha. Przecież w końcu kiedyś będzie musiał się dowiedzieć, kim jest jego ojciec. A jestem  pewna, że ulubionym zajęciem nie będzie wtedy czytanie najnowszych nagłówków gazet o treści "Zayn Malik przyłapany na randce z supermodelką! Kolejny romans, czy coś poważniejszego?".
W trakcie tych rozmyślań uświadomiłam sobie, że od czasu naszego "zerwania" nie wiem, co dzieje się z moim byłym. Co prawda rozmawiam z Alex po kilka godzin dziennie, ale za każdym razem staram się unikać tematu Zayna. W trakcie rozmów o nim ograniczam się tylko do dwóch podstawowych pytań. "Czy żyje?" i "czy nic mu nie jest?".
Odstawiłam kubek na biurko stojące obok okna i wzięłam do ręki laptopa. Pierwsze, co zrobiłam, to na jednej ze stron plotkarskich wpisałam w wyszukiwarce "Zayn Malik". Wyskoczyło mi kilka tysięcy artykułów, jednak mnie interesowały tylko te najnowsze. Moją uwagę przykuł jeden z nich.
"Zayn Malik i Perrie Edwards"
"Czy kolejny przystojniak z One Direction nie jest już do wzięcia? Wszystko wskazuje na to, że tak. Piosenkarz ostatnio coraz częściej widywany jest w towarzystwie wokalistki brytyjskiego zespołu Little Mix. Perrie Edwards."
Czułam, że zaraz nie wytrzymam, więc po prostu szybko przeleciałam wzrokiem po artykule, chcąc wyłapać najważniejsze informacje.
"Artysta ostatnio w jednym z wywiadów potwierdził te informacje:
-Tak. Jesteśmy parą. Spotykamy się od dwóch tygodni."
Aha. Fajnie. Od dwóch tygodni są parą, a artykuł jest sprzed tygodnia. Czyli wystarczył mu zaledwie tydzień na otrząśnięcie się po zerwaniu i znalezienie sobie nowej dziewczyny. Po co w takim razie co chwilę powtarzał, że mnie kocha i jestem dla niego najważniejsza? Po co ta całą szopka?
Obok było dołączone wspólne zdjęcie tej słodkiej parki. Ze złości z całej siły zatrzasnęłam ekran laptopa i rzuciłam się na łózko, wypłakując łzy w poduszkę i starając się zapomnieć o tym całym pierdolonym świecie.

Wiem, że nie było 20, ale w prezencie na mikołajki napisałam kolejny rozdział :D
Następny pojawi się, jak zobaczę pod tym postem 15 komentarzy c:
EDIT: zapraszam na bloga, którego prowadzę razem z przyjaciółką :> 2 komentarze i jutro pojawi się pierwszy rozdział :D http://hate-your-perfection.blogspot.com/

wtorek, 4 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 13

*2 miesięce później*
Już od kilku godzin chodzę z Alex po tej przeklętej galerii handlowej. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Alexis przymierza wszystko, co tylko napotka, ale nic nie kupuje. Tłumaczy się przy tym, że ''ma już coś podobnego''. I zawsze kończy się tak samo. A mianowicie wychodzimy ze sklepu z pustymi rękoma i wchodzimy do następnego, w którym czeka na mnie kolejne pół godziny udręki wśród ogromnych stert ubrań i wieszaków. Nie miałam za bardzo ochoty na zakupy, ale stwierdziłam, że to będzie idealna okazja, żeby pogadać z Alex szczerze. Tak, jak kiedyś.
Ostatnio się od siebie trochę oddaliłyśmy. Obie miałyśmy na głowie szkołę, a po zajęciach każda z nas starała się spędzać jak najwięcej czasu ze swoim chłopakiem, przez co odrobinę zaniedbałyśmy naszą przyjaźń. Na szczęście obie jesteśmy silne i postaramy się nadrobić zaległe chwile.
Dzisiejszego dnia byłam ubrana w jasne dżinsowe rurki z dziurami, biały, luźny sweterek, a na to narzucony ciemno beżowy płaszczyk. Do tego dobrałam naszyjnik z krzyżem, brązową torbę i tego samego koloru długie buty UGG.
Alex natomiast miała na sobie długi fioletowy sweter, legginsy i na to narzucony biały płaszczyk. Do tego dobrała małą, czarną torebkę, tego samego koloru wiązane buty na koturnie i szalik pod kolor płaszcza.
-Jak ci się układa z Harrym?-spytałam, gdy siedziałyśmy w Starbucksie.
-Wspaniale-odpowiedziała cała rozpromieniona. Chyba pierwszy raz w życiu widzę ją w takim stanie. Na pierwszy rzut oka widać, że jest zakochana.
Gadałyśmy tak jeszcze chwilę, dopóki nie musiałyśmy się zbierać. Chłopcy byli przez tydzień w USA, a dzisiaj mieli mieć wywiad w telewizji, którego obie za nic nie chciałyśmy przegapić.
*godzinę później*
Siedziałyśmy właśnie przed telewizorem, oglądając reklamy przed wywiadem One Direction. Znając życie zadadzą im te same pytania, co zwykle, ale i tak byłam ciekawa, co odpowiedzą.
W końcu doczekałyśmy się tej chwili, gdy zaczął się wywiad.
Pytania padały po kolei. Dotyczyły trasy, nowej płyty, no i oczywiście związków. Jedno z pytań do Zayna trochę zbiło mnie z tropu. Dotyczyło przyszłości, a mianowicie dzieci.
-Na razie nie zamierzamy zostać rodzicami. Jest dobrze tak, jak jest. Sam jeszcze nie potrafię o siebie zadbać, a co dopiero, jakbym miał zostać ojcem-po tych słowach się zaśmiał-Poza tym dziecko tylko przeszkadzało by mi w karierze, nad którą chcę się teraz najbardziej skupić.
*2 dni później*
Cała zapłakana wybiegłam ze szpitala. Nie! Nie! Nie! To przecież nie możliwe! Jak mogło do tego dojść?!
-I co?-spytała Alexis, która czekała na mnie w samochodzie pod szpitalem.
Bez słowa podałam jej do ręki kartkę z wynikami.
-Gratulacje! To wspaniale!-ucieszyła się, jednocześnie mnie do siebie przytulając.
-Nie! To okropnie!-wydarłam się na nią-Zapomniałaś już, co powiedział w wywiadzie?!-spytałam ironicznie, po czym zacytowałam jej fragment wypowiedzi Malika, naśladując przy tym jego głos-"dziecko bardzo by mi przeszkadzało w karierze, nad którą chcę się teraz najbardziej skupić"
-To co niby zrobisz?
-To proste. Wyjeżdżam.
*godzinę później*
Po raz ostatni przeszłam się po domu, żeby sprawdzić, czy niczego nie zapomniałam. Będzie mi brakować tego wszystkiego, ale wiem, że zostając tu, tylko pogorszę sytuację. Skoro Zayn nie chce mieć dziecka, to nie zamierzam go do tego zmuszać. Jednak ja zamierzam je wychować. Skoro nie z nim, to bez niego. Już postanowiłam. Wracam do Bradford.
*3 dni później-Zayn*
-Co to kurwa jest?!-wydarłem się na cały głos, gdy przeczytałem treść leżącej na stole w kuchni kartki. Wracam do domu po tygodniowym pobycie w USA i liczę na to, że w końcu zobaczę się z moją ukochaną dziewczyną. Nareszcie ją przytulę, pocałuję...a co zastałem zamiast tego? Jakąś głupią karteczkę, na której miłość mojego życia napisała, że z nami koniec i nawet nie podała żadnego konkretnego powodu.
O nie! Napewno tego tak nie zostawię. Kocham ją najmocniej na świecie i za nic nie pozwolę jej odejść.


W końcu udało mi się napisać :D Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale ostatnio mam dużo zaległości w szkole, które staram się nadrobić, a oprócz tego problemy zdrowotne, o których nie będę opowiadać ;c
Następny pojawi się w piątek, jeżeli zobaczę pod tym postem 20 komentarzy c:

środa, 28 listopada 2012

ROZDZIAŁ 12

Niechętnie zwlekłam się z łóżka, obudzona przez znienawidzone przez cały świat urządzenie, zwane także budzikiem. Była dopiero ósma rano, ale musiałam wstać wcześniej. Dzisiaj zaczynałam studia w Royal Holloway College <collage w Londynie> Zaczynał się rok szkolny, przez co razem z Alex byłyśmy zmuszone do wyboru szkoły, w której chcemy kontynuować naukę. Jednak nie jest aż tak źle. Przynajmniej idziemy na ten sam kierunek, także mam pewność, że będę tam znała chociaż jedną osobę. Nie wiem, jak bym sobie sama poradziła, gdybym miała znaleźć się w zupełnie obcym dla mnie miejscu i do tego próbować odnaleźć się w nowym towarzystwie. Ale na szczęście miałam przy sobie Alex, także nie byłam zmuszona nawet rozważać tej opcji.

Ślamazarnym krokiem podeszłam do szafy, z której po dłuższej chwili wyjęłam luźny sweter z podwiniętymi rękawami i garnatowe szorty. Do tego jeszcze dobrałam złoty zegarek, oraz dwie bransoletki Lilou, które dostałam od Zayna jeszcze przed naszym rozstaniem. Na pierwszej było " Love You"  a na drugiej "Zayn". Po naszym rozstaniu chciałam jak najszybciej o nim zapomnieć. Wszystko, co mi go przypominało, schowałam pudełka. Jednak nie miałam serca się z nim rozstać, więc po prostu schowałam je do szafy. Wraz z przeprowadzką do Londynu wzięłam je ze sobą, chociaż sama nie miałam pojęcia, dlaczego. Może miałam jakieś przeczucie, że nie wszystko jeszcze między nami skończone? Jakiś czas temu, rozpakowując pozostałe rzeczy, natknęłam się na to nie dużo, ale wartościowe pudełeczko, w którym znalazłam między innymi te bransoletki, kilka wspólnych zdjęć z dawnych lat i piosenkę, którą Zayn kiedyś dla mnie napisał. Tak szczerze, to gdy po latach znowu przeczytałam jej tekst, po prostu się rozbeczałam. Ale to już zupełnie inna historia, która raczej Was nie zaciekawi.
Ubrałam się w przygotowany zestaw, po czym zeszłam na dół, Alexis juz siedziała przy kuchhennym stole, jedząc śniadanie. Miała na sobie czerwoną, luźną koszulę ze zlotymi ćwiekami, której rękawy podwinęła do łokci, a dół wpuściła w miętowe rurki.
Przeniosła wzrok na mnie, po czym szeroko się uśmiechnęła i wróciła do jedzenia przygotowanych wcześniej przez siebie naleśników.
*9 godzin później*
Nareszcie koniec. Może i trochę brakowało mi szkoły przez czas wakacji, ale po dzisiejszym dniu chętnie wróciła bym do nich z powrotem. Nauczyciele są tak koszmarni, że nawet nie chce mi się o nich opowiadać, bo szkoda tracić na to czas. Chociaż uczniowie wcale nie są lepsi. Na przerwach, jak i na lekcjach, ciągle ktoś mnie próbował zagadać. A to wszystko dlatego, że jestem dziewczyną jednego z One Direction. Jeśli mam być szczera, to czasami wolałabym, żeby Zayn był zwykłym chłopakiem, a nie idolem milionów zakochanych w nim nastolatek. Ale z drugiej strony wcale tego nie chcę, bo wiem, jaką frajdę sprawia mu bycie w zespole i jak bardzo kocha swoich fanów.
Gdy tylko wyszłam z akademiku, w moje oczy rzucił się mulat w okularach przeciwsłonecznych, opierający się o maskę czarnego Range-Rovera. W ustach trzymał papierosa, którego właśnie kończył dopalać. Alex była dzisiaj umówiona z Harrym, także nawet nie przejmowałam się, czy na nią poczekać.
Podbiegłam do niego, o mało co nie gubiąc przy tym torby i rzuciłam mu się w ramiona. Chłopak pocałował mnie w czoło, po czym przyciągnął do siebie jeszcze mocniej.
-I jak było skarbie?-spytał, gdy już wypuścił mnie z uścisku i otworzył mi drzwi do samochodu. Po chwili sam zajął miejsce obok mnie od strony kierowcy.
-Ok, a jak tam na próbie?-starałam się za wszelką cenę ominąć temat miejsca, które znienawidziłam już po pierwszym dniu nauki.
-Poza rozwaloną gaśnicą, złamaną ręką i potrzebą użycia gaśnicy, to nie działo się nic ciekawego-odpowiedział, na co tylko się zaśmiałam. Znałam tych idiotów już dosyć długo i wiedziałam, do czego są zdolni, jednak z każdą kolejną sytuacją zaczynali mnie coraz bardziej przerażać. Ale mimo wszystko kocham tych debili.
*3 godziny później*
Od razu po szkole przyjechaliśmy do domu Zayna. Opowiedział mi jeszcze, co dokładniej się działo na próbie. Dowiedziałam się, że poszkodowanym jest Josh. A to wszystko dzięki Louisowi, który popchnął Nialla w stronę perkusji, na której akurat ćwiczył Devine. No i resztę chyba możecie sobie sami dopowiedzieć.
Później obejrzeliśmy jakiś horror, ale niestety Malik musiał wrócić na chwilę do studia, także byłam skazana na samotne spędzenie pół godziny przed telewizorem. Jednak już po pierwszej minucie zaczęło mi się to nudzić, także korzystając z nieobecności mojego chłopaka, postanowiłam zalogować się na twittera na jego laptopie. Od czasu ujawnienia naszego związku w mediach Zayn zabraniał mi tego robić, ponieważ twierdził, że nie ma takiej potrzeby. Trochę nie to dziwiło, ale nie miałam ochoty rozpoczynać kłótni, także udawałam, że mi to nie przeszkadza.
Weszłam na swoje konto i dopiero wtedy zrozumiałam, o co tak naprawdę chodziło mulatowi. Wszystko miałam zaspamowane hejtami, skierowanymi w moją stronę. Wywiad był dopiero dwa dni temu, a już miliony Directionerek zdążyły mnie znienawidzić. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że one w ogóle mnie nie znały. Ale dla nich liczyło się tylko to, że odbieram im Zayna.
Momentalnie poczułam, jak po moich policzkach spływają gorzkie łzy. Od zawsze byłam osobą bardzo uczuciową i nigdy nie kryłam się z płaczem, gdy miałam jakiś powód. Od początku wiedziałam, że nie będzie łatwo, jednak nie sądziłam, że sprawi mi to aż taki ból.

W końcu udało mi się dokończyć te rozdział. Taa...nie ma to, jak wena o 2 w nocy, a lekcje na 8 rano xD
Taki chyba trochę długi wyszedł ;p Mam nadzieję, że Wam się spodoba i liczę na szczere opinie ;D
Negatywne również, ponieważ jest to mój pierwszy blog i chciałabym się dowiedzieć, co Wam przeszkadza. Na pewno postaram się to zmienić ;>
Następny będzie dopiero po 10 komentarzach albo jak będzie 9 obserwujących ;3

sobota, 24 listopada 2012

ROZDZIAŁ 11

<dla przypomnienia: Zayn i Jennnifer są razem, ale na razie nie ujawniają się z tym w mediach>


*2 miesiące później*
-Jenny! Zaczyna się! Chodź szybko!
-Już jestem. Nie musisz się drzeć-skierowałam słowa do Alex, wchodząc do pokoju z miską popcornu. Usiadłam obok niej na kanapie i przeniosłam wzrok na ekran, na którym właśnie pojawiła się zapowiedź Ellen Show.
*pół godziny później*
Ellen zadawała chłopakom różne pytania. Najczęściej dotyczyły one promocji nowej płyty, albo zaplanowanej na najbliższy czas trasy koncertowej. Słuchałam tego wszystkiego i niczym się nie przejmowałam, dopóki nie padło pytanie "który z was jest zajęty?" Ręce podniosło czterech z nich. Harry od niedawna był z Alex. Louis wrócił do Eleanor, a Liam do Danielle.
Swoją drogą, to od dawna nie widziałam Payna tak szczęśliwego. Ale wracając do tematu, to co do cholery w górze robiła łapa Zayna?! O.o
-Wow! Trochę mnie zszokowaliście. Ale cóż. Pewnie każda fanka chciałaby w takim razie usłyszeć, co macie do powiedzenia w tym temacie-powiedziała zachęcająco do piątki chłopaków.
I tak zaczął się monolog, który dla mnie zdawał się nie mieć końca. Jak już zdążyłam się zorientować, Zayn był ostatni. Nie mogłam usiedzieć w miejscu, bo chciałam się natychmiast upewnić, że nie zrobi nic głupiego. Oczywiście każdy z chłopaków musiał opowiadać, jak mi się zdawało, w nieskończoność. Aż w końcu nadszedł ten moment. Ellen przeniosła swój wzrok na Zayna, po czym zadała to jedno pytanie, na które niecierpliwie czekałam.
-Błagam. Żeby nic nie mówił-zwróciłam się błagalnym tonem w stronę Alex. Ta tylko uśmiechnęła się szeroko, po czym wróciła do oglądania wywiadu. Również przeniosłam wzrok na telewizor, próbując jednocześnie wsłuchać się w treść pytania, którego i tak nie usłyszał przez krzyki fanek. Swoją drogą One Direction ma wspaniałych fanów. Może przez całą tą historię z Malikiem nie za bardzo ich lubiłam, dopóki nie odnowiłam z nim kontaktów. Teraz już uwielbiam ich jako zespół. Jednak wcześniej, gdy za bardzo nic nie wiedziałam w temacie One Direction, Zayn bardzo często pokazywał mi tweety, listy, albo filmiki nagrane  przez fanów. Naprawdę kochali swoich fanów. Ale może nie odbiegajmy za bardzo od tematu.
Malik tylko szeroko się uśmiechnął na zadane pytanie, po czym jakby nigdy nic zaczął opowiadać o wszystkim.
-A możesz zdradzić, jak ma na imię twoja partnerka?
-Jennifer. Jennifer Sunshine.
ŻE KURWA CO???!!! Teraz to już przegiął. Odruchowo zacisnęłam pięści. Najpierw myślałam, że go zabije, jak tylko wróci z tego cholernego wywiadu. Jednak trochę się uspokoiłam, gdy usłyszałam dalszą część jego wypowiedzi.
*Zayn*
-Wróciliśmy do siebie ponad dwa miesiące temu i bardzo się kochamy-powiedziałem, po czym szeroko się uśmiechnąłem na samą myśl o Jennifer. Ta dziewczyna od zawsze wywoływała we mnie silne emocje. Była dla mnie jak powietrze, bez którego po prostu nie da się żyć. Z dnia na dzień kocham ją coraz mocniej.

BARDZO BARDZO BARDZO WAS PRZEPRASZAM!!!
Rozdział jest strasznie krótki i  nudny i zdaję sobie z tego sprawę. Przepraszam, ale <nie wiem, czemu> psuje mi się blogger na laptopie i mogę pisać tylko, gdy brat dopuści mnie do swojego komputera, a to zdaża się naprawdę bardzo rzadko -,-
Nie wiem, kiedy kolejny. Postaram się dodać jutro, ale nic nie obiecuję...

sobota, 17 listopada 2012

ROZDZIAŁ 10

-Ile jeszcze mam na ciebie czekać?-spytałam, dobijając się do drzwi łazienki.
-Jeszcze minutę. Zaraz wychodzę.
*pół godziny później*
-No nareszcie-powiedziałam sama do siebie, widząc bruneta schodzącego po schodach-A teraz wychodzimy. I tak już jesteśmy spóźnieni.
-Ekhem-chrząknął znacząco.
-Co znowu-przewróciłam oczami.
-Nic nie powiesz?
-Powiem: rusz tyłek i wychodzimy!
-Nie chodziło mi o to.
-To niby o co?
-O moją fryzurę-szeroko się uśmiechnął.
-Chcesz mi powiedzieć, że siedziałeś tam prawie godzinę tylko przez durną fryzurę?!
-Noo...tak.
-Z tobą jest jeszcze gorzej niż z Alex-powiedziałam, po czym "obrażona" skierowałam się w stronę drzwi.
*2 godziny później*
Tak dla wyjaśnienia: Jesteśmy w jednym z londyńskich klubów, bo Niall postanowił zrobić imprezę z okazji swoich dwudziestych urodzin.
Tańczyłam po kolei ze wszystkimi chłopakami, tylko nie z Zaynem. Cały czas udawałam, że się na niego fochnęłam. W sumie nic wielkiego się nie stało, ale czasami fajnie jest się z nim podroczyć.
Po nie wiem już którym tańcu z Harrym, skierowałam się w stronę baru.
Jednak nie zdążyłam nawet nic zamówić, gdy poczułam jak ktoś ciągnie mnie za rękę w stronę parkietu. Byłam tak wstawiona, że nawet nie myślałam o tym, żeby protestować. Chłopak zaciągnął mnie na środek sali i objął, powoli kiwając się ze mną do rytmu, gdyż akurat leciała jakaś wolna piosenka. Podniosłam głowę do góry i w co chwila zmieniającym kolor świetle, dojrzałam szczerzącego się do mnie Zayna. Wyglądał już na nieźle wstawionego i tak szczerze, to wątpię, czy umiał nad sobą panować. Bez chwili namysłu mocniej wtuliłam się w mulata, zarzucając mu ręce na szyję i chowając głowę w zagłębieniu jego obojczyków, całkowicie oddając się tej chwili. Nie przejmowałam się tym, że pozostała czwórka wariatów może nas zobaczyć. I tak już o wszystkim wiedzieli. A co do mediów, to do klubu mieli wstęp tylko zaproszeni, także nie musiałam się za bardzo martwić o ukrywanie się, żeby tylko zdjęcia nie przedostały się do prasy.
-Wracajmy już do domu-szepnął mi na ucho Zayn, jednocześnie zjeżdżając coraz niżej rękoma z pleców, które jeszcze chwilę temu trzymał na mojej talii.
-Po co? Zabawa dopiero się rozkręca-powiedziałam zadziornie się do niego uśmiechając.
-No proszęęę-błagalnie spoglądał mi prosto w oczy.
-Musisz poczekać do końca imprezy-odpowiedziałam, po czym powolnym i seksownym krokiem skierowałam się z powrotem w stronę baru.
*10 minut później*
-Jen, źle się czuję-podszedł do mnie Zayn, trzymając się za brzuch.
-Co ci jest?
-Niedobrze mi.
-Dobra. Tylko powiem Niallowi, że już wychodzimy-powiedziałam, po czym odeszłam od baru, kierując się na poszukiwania blondyna-Tylko czekaj tu na mnie.
*pół godziny później*
Gdy w końcu dotarliśmy do domu, od razu skierowałam się z Malikiem do sypialni. Kazałam mu się położyć   na łóżku. O dziwo posłuchał się, jednak nie przewidziałam tego, co ten debil zrobił chwilę później. A mianowicie pociągnął mnie za nadgarstki tak mocno, że upadłam na prosto na niego. Po tym od razu przejrzałam jego zamiary i wcale nie spodobały mi się.
-No chyba sobie żartujesz. Tylko po to wracaliśmy do domu?! Dlatego, że nie możesz się pohamować przez kilka godzin?!
-To nie moja wina, że jesteś taka seksowna-wymruczał mi do ucha.
Po chwili już mnie przygniatał swoim ciałem, składając jednocześnie pocałunki na mojej szyi. Jak już
wcześniej wspomniałam oboje trochę wypiliśmy, także nie byłam nawet w stanie mu się oprzeć. Ściągnął ze mnie sukienkę, a ja, nie chcąc pozostać mu dłużna, zaczęłam odpinać guziki jego koszuli, która zaraz leżała w kącie pokoju, przykrywając moją sukienkę. Dalej nie będę opisywać, ale mogę Was zapewnić, że było ciekawie...


Przepraszam, że przerywam w takim momencie, ale nie umiem pisać scen +18 Mam nadzieję, że się za to nie pogniewacie ;3
Rozdział miał być wczoraj, ale byłam ze znajomymi w kinie na Zmierzchu, a wieczorem oglądałam twitcama i jakoś nie miałam czasu dokończyć.
10 komentarzy=następny rozdział C:

środa, 14 listopada 2012

ROZDZIAŁ 9

-Czemu ze mną jesteś?-spytałam mojego chłopaka, który siedząc na kanapie oglądał telewizję, jednocześnie obejmując mnie ramieniem. Zayn przeniósł wzrok z telewizora, spoglądając prosto w moje oczy i unosząc do góry jedną brew, pokazując tym samym, że nie zrozumiał mojego pytania-Co ty w ogóle we mnie widzisz?
-Skarbie...skąd ci przyszło to głowy?
-A tak jakoś. No więc?
-Kocham w tobie wszystko. Twój nos, twoje włosy, oczy, usta i najpiękniejszy na świecie uśmiech. Dla mnie jesteś idealna-powiedział, po czym, nie czekając na odpowiedź, zachłannie wpił się w moje usta-jesteś dla mnie wszystkim-wyszeptał po chwili, opierając swoje czoło o moje i spoglądając mi głęboko w oczy. W odpowiedzi tylko obdarowałam go kolejnym pocałunkiem, który bez chwili namysłu odwzajemnił. Po krótkiej chwili Zayn już leżał na mnie składając pocałunki na mojej szyi, natomiast ja zaczynałam powoli odpinać guziki jego koszuli.
*Louis*
Już chyba ze sto razy dzwoniłem do drzwi tym cholernym dzwonkiem! Nikt nie otwiera, a przecież Alex powiedziała, że Jen jest w domu. Po chwili jednak mnie olśniło. Klucz! Alexis zostawiła klucze do  mieszkania w samochodzie Harrego. Dzięki Bogu, że mój jest w naprawie i za każdym razem, gdy chcę gdzieś wyjść, muszę pożyczać auto od Stylesa.
Minutę później już przekręcałem klucz w zamku od drzwi. Po wejściu do środka zauważyłem, że w salonie było zapalone światło, co oznaczało, że ktoś jednak musiał być w domu. Najpierw przestraszyłem się, że może Jennifer coś się stało, ale po chwili usłyszałem ciche odgłosy dochodzące z góry. Po krótkiej walce z samym sobą niepewnie podszedłem do schodów i powoli wszedłem na pierwsze piętro, cały czas nasłuchując odgłosów. Gdy już stanąłem pod drzwiami chwilę się wahałem, jednak w końcu moja ciekawość zwyciężyła. Jak się później okazało, wcale nie było to dobrym pomysłem...
W łóżku leżeli Jennifer i Zayn. Chyba nie muszę tłumaczyć, co robili, bo i tak pewnie każdy już się domyśla.
Gdy tylko nie spostrzegli, natychmiast oderwali się od siebie i zażenowani wlepili swoje oczy we mnie. Czułem, że dłużej nie zniosę już tego widoku, dlatego z wymuszonym uśmiechem skomentowałem:
-Ups.Sorry.To ja już lepiej pójdę. Nie chcę wam przeszkadzać.
Zanim zdążyli cokolwiek odpowiedzieć, już zbiegałem na dół po schodach. To wszystko było dla mnie za trudne. Nawet nie kontrolowałem tego, że z oczu zaczęły mi kapać słone łzy. Tak! Zakochałem się w Jen! Przyszedłem do niej, bo myślałem, że w końcu będziemy mogli normalnie porozmawiać. W głębi serca miałem też cichą nadzieję, że może mi wybaczy. Jednak najwidoczniej się przeliczyłem. Ale skoro ona woli Zayna to jej sprawa i nie zamierzam jej tego utrudniać.
*15 minut później*
Właśnie stałem pod tak dobrze mi znanym wieżowcem. Wszedłem do środka kierując się w stronę windy. Gdy byłem już pod drzwiami, ogarnął mnie lekki niepokój, ale przecież w tamtym momencie nie mogłem się wycofać. Zadzwoniłem dzwonkiem i już po chwili drzwi otworzyła mi wysoka brunetka. Była cała czerwona od płaczu.
-Louis?!-zdziwiła się na mój widok-Co ty tu...-jednak  nie dałem jej dokończyć, zachłannie wpijając się w jej usta. Bez najmniejszego wahania odwzajemniła pocałunek.
-Błagam cię. Wróć do mnie-powiedziałem cicho, gdy na chwilę się od siebie oderwaliśmy. Dziewczyna w odpowiedzi tylko ponownie musnęła moje usta swoimi.
-Kocham cię Lou.
-Ja ciebie też El-powiedziałem, przyciągając ją do siebie i pozwalając, żeby się we mnie wtuliła.

No i jest dziewiąty. Następny pewnie znowu koło piątku, albo soboty. Wiem, że po raz kolejny to piszę: Bardzo Was przepraszam, ale nie mam dużo czasu na pisanie, dlatego będę dodawać takie krótkie rozdziały, ale mam nadzieję, że nie przestaniecie czytać ;3
8 komentarzy=następny rozdział